Alojzy Tomczak przez lata główkował, jak poradzić sobie ze szkodnikami. Wymyślił, że kupi od zaprzyjaźnionego rolnika dziko-świnie - skrzyżowanie dzika z ciemną świnką wietnamską. Zwierzęta mu się rozmnażały i wreszcie pojawił się Mały - spokojny, ułożony samiec, który dał się wytresować. Trzy miesiące później Alojzy Tomczak został pewnie pierwszym leśniczym na świecie, który potrafi przyuczyć dzikie zwierzę do walki z pędrakami, chrabąszczami i turkuciami podjadkami.
- Środki chemiczne nie są dobre dla środowiska i szkodzą także drzewom. Dziko-świnie są ekologiczne i praktyczne. Z wielkim apetytem zjadają szkodniki, które są dla nich źródłem białka, a przy okazji oczyszczają ziemię - zachwala leśniczy.
Tresowanie tegoż trochę mniejszego od prawdziwego dzika zwierzęcia jego zdaniem jest podobne do szkolenia psa. Im wcześniej się zacznie, tym lepiej. Idealny do tresury dziko-świniak ma półtora miesiąca i waży mniej niż 50 kg (większy i starszy może być niebezpieczny).
- Już Indianie wykorzystywali dziki do orania i użyźniania gleby. Dopiero niedawno się o tym dowiedziałem - dodaje Alojzy Tomczak.
Dziko-świnia wyrusza na łowy wcześnie rano, bez śniadania. W parę sekund potrafi wywęszyć szkodnika w miejscu, gdzie rośnie sadzonka drzewa. Zaczyna ryć. Pędraki i chrabąszcze tak jej smakują, że nie można jej już oderwać od ziemi. Nie spocznie, dopóki nie zje wszystkich - czasem na metrze kwadratowym lasu jest nawet 60 sztuk! Syta robi sobie dołek, kładzie się w nim do góry brzuchem i odpoczywa. Gdy znów zbierze siły, sygnalizuje chrząkaniem, żeby opiekun poszedł z nią w inne miejsce.
- Wiosnę mamy w tym roku późno, więc wychodziłem ze zwierzakiem dopiero kilka razy. Ale w tym tygodniu ostro zabieramy się do pracy. Będziemy chodzić nawet codziennie. Dzięki temu drzewa będą o wiele mocniejsze - opowiada leśniczy.
Tomczak zaczął teraz tresować Małego Juniora, syna Małego. Jest bardziej porywczy od ojca, ale właściciel twierdzi, że jego ułożenie jest tylko kwestią czasu. Być może kwestią czasu jest też tresowanie dzików w innych nadleśnictwach. Koledzy Tomczaka chwalą pomysł.
- Służę radą i pomocą - zachwala leśniczy.
Wojciech Skurkiewicz, rzecznik Lasów Państwowych: - Jeżeli okaże się, że to rzeczywiście dobry ekologiczny pomysł na zwalczanie szkodników - oczywiście najpierw trzeba będzie przeanalizować efekty - to będziemy zachęcać innych do naśladowania.
Dr Andrzej Kassenberg, Człowiek roku w dziedzinie ekologii 2005: - Pierwsze wrażenie jest pozytywne. Myślę, że to dobry kierunek. Oczywiście pod warunkiem że wykorzystuje się naturalne zdolności tych zwierząt i do niczego się ich nie przymusza. Jeśli to się sprawdzi, można to szerzej rozpropagować.