CIA ujawniła, że 61-letnia Mary McCarthy straciła pracę, bo bez zgody przełożonych rozmawiała z mediami.
Od dwóch lat McCarthy była głównym analitykiem w inspektoracie CIA, czyli w wydziale kontrolującym poczynania agencji. Kobieta przyznała się do udzielania informacji dziennikarzom, po tym jak test na wykrywaczu kłamstw wskazał ją jako źródło przecieku.
W styczniu dyrektor CIA Porter Goss, chcąc odnaleźć źródło informacji na temat tajnych więzień, zarządził sprawdzenie wykrywaczem kłamstw wszystkich osób, które wiedziały o programie współpracy z innymi krajami w sprawie przekazywania sobie więźniów al Kaidy. Pracownicy CIA są rutynowo badani w ten sposób mniej więcej co pięć lat.
McCarthy wiedziała o tym, bo po skandalu w Abu Ghraib inspektorat zaczął szczegółowo badać traktowanie więźniów CIA schwytanych w wojnie z terroryzmem.
Dwa tajne więzienia CIA, jak napisał w listopadzie dziennik "Washington Post", miały się znajdować się w Europie Środkowej. Gazeta na prośbę Białego Domu nie nazwała tych krajów. Organizacje praw człowieka wskazały na Polskę i Rumunię.
Ogłaszając wykrycie źródła przecieku, CIA nie komentowała prawdziwości doniesień o więzieniach. Również Dana Priest, autorka artykułu w "Washington Post" o więzieniach, za który tydzień temu otrzymała nagrodę Pulitzera, odmówiła komentarzy. Rzecznik "Posta" stwierdził tylko, że dziennikarze gazety nie uczestniczyli w śledztwie CIA.
Nie wiadomo, czy McCarthy stanie przed sądem. Agencji może nie zależeć na wikłaniu się w procedury sądowe w tak delikatnej i nadal ściśle tajnej sprawie.
Mary McCarthy pracowała w CIA od 20 lat. Na przełomie lat 80. i 90. kierowała wydziałem CIA ds. Ameryki Łacińskiej. Za prezydentury Billa Clintona zajmowała się nadzorowaniem operacji CIA w doradzającej prezydentowi Narodowej Radzie Bezpieczeństwa.
Amerykańskie media próbują dojść, dlaczego oficer z tak długim doświadczeniem zdecydował się na rozmowę z dziennikarzami o tajnych operacjach Agencji.
Z jednej strony "New York Times" ujawnił, że w 1998 r. McCarthy sprzeciwiła się przełożonym i wysłała list do prezydenta Clintona, w którym podawała w wątpliwość doniesienia o produkcji broni chemicznej w fabryce pod Chartumem w Sudanie. Fabryka, której właścicielem był niegdyś Osama ben Laden, została zbombardowana w odwecie za zamachy al Kaidy na dwie ambasady USA w Afryce.
Z drugiej strony gazety podały, że McCarthy wspiera Demokratów, a w 2004 r. przekazała pieniądze na kampanię wyborczą demokraty Johna Kerry'ego walczącego wówczas o prezydenturę z George'em Bushem.
Większość byłych i obecnych pracowników służb wywiadowczych potępiła jej zachowanie. Ich zdaniem nie ma żadnego usprawiedliwienia dla pracownika CIA, który upublicznia najbardziej tajne, kluczowe dla bezpieczeństwa narodowego USA i jej sojuszników informacje.
Są też jednak i jej obrońcy. - To wygląda tak, jakby z Mary chciano zrobić kozła ofiarnego - uważa były oficer CIA Larry Johnson.