Andrzej Białszyk z Wrocławia 5 lat temu stracił pracę w firmie transportowej. Do dzisiaj jest na bezrobociu. Gdy słyszy o urzędzie pracy, dostaje białej gorączki. - W ciągu ostatnich dwóch lat proponowali mi tylko szkolenia komputerowe. Skończyłem je, a pracy i tak nie mam - opowiada. - Urzędniczki traktują mnie jak intruza, gdy się dopytuję o pracę. Mówią żebym dowiadywał się później, bo one mają mnóstwo innych zajęć na głowie - dodaje Białszyk.
W 338 powiatowych i 16 wojewódzkich urzędach pracy zatrudnionych jest 17,5 tys osób. Według danych ministerstwa pracy tylko 13 proc. z nich to tzw. doradcy i pośrednicy, których zadaniem jest wyszukiwanie bezrobotnym ofert pracy, dzwonienie do nich, doradztwo szkoleniowe czy zachęcanie do przekwalifikowania. Reszta urzędników to administracja, która zajmuje rejestrowaniem osób bez pracy, wystawianiem niezliczonych zaświadczeń dla ośrodków pomocy społecznej, wypłacaniem świadczeń socjalnych, księgowością i zarządzaniem biurem. Na jednego pośrednika, który ma pomóc w znalezieniu zajęcia przypada 1600 bezrobotnych. Dla przykładu, w Niemczech - 160.
- Pomoc każdemu z nich jest więc fizycznie niemożliwa - tłumaczy Andrzej Zybała rzecznik resortu pracy i polityki społecznej.
Resort postanowił odbiurokratyzować urzędy pracy. "Gazeta" dotarła do projektu zmian, które wprowadza wiceminister pracy Robert Kwiatkowski. Przed wyborami był szefem stołecznego urzędu pracy.
Zmiany zakładają zatrudnieni dodatkowo tysiąca pośredników oraz przesunięcie części osób z administracji do aktywnego zajmowanie się bezrobotnymi. Ministerstwo chce, żeby docelowo połowa pracowników urzędów zajmowała się pośrednictwem. Aby tak się stało trzeba jednak ograniczyć biurokratyczne procedury.
Urzędy Pracy nie będą już wystawiać zaświadczeń dla opieki społecznej, że dana osoba jest bezrobotna. Dziś jest to warunek otrzymania zasiłku socjalnego.
Opieka społeczna ma przyznawać zasiłki wyłącznie na podstawie oświadczenia bezrobotnego. - To bardzo dobra zmiana. Od ośmiu lat zwiększa się liczba różnego rodzaju zaświadczeń, które wydają urzędy, a nikt tych dokumentów nie sprawdza. Trzeba ufać obywatelowi, dzięki temu urzędnik zyska więcej czasu na pożyteczne zajęcia - mówi Irena Wóycicka była wiceminister pracy, za czasów kiedy resortem rządził Jacek Kuroń i Michał Boni, dziś ekspert Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Nie będzie trzeba także rejestrować się w pośredniaku, aby uzyskać uprawnienia do ubezpieczenia zdrowotnego. Wystarczy, że u lekarza czy w szpitalu bezrobotny pokaże dokument potwierdzający, że ma polskie obywatelstwo.
Adam Ambroziak z Konfederacji Pracodawców Polskich ocenia, że obecnie ok. 30 proc bezrobotnych rejestruje się w urzędzie tylko po to aby mieć prawo do darmowego leczenia. - Im nie zależy na pracy. Likwidując ten wymóg, kolosalnie odciążymy prace pośredniaków - mówi.
Planowane przez resort pracy zmiany - po konsultacjach społecznych - mają być wprowadzone za kilka miesięcy. Ale już za kilka dni zacznie się przyjmowanie pierwszych osób, które zajmą się poszukiwaniem pracy dla bezrobotnych.
W Polsce mamy blisko 3 mln bezrobotnych, największy odsetek z nich stanowią osoby do 24 roku życia (blisko 35 proc). Prawie połowa bezrobotnych jest bez pracy ponad rok.