Oczywiście poza tym, że potrafią przylatywać w moje okolice (czyli do północno-wschodniej Polski) bardzo wcześnie, gdy leży jeszcze śnieg. I że od razu zabierają się do zajmowania budek lęgowych i dziupli, w których zniosą jaja, a potem będą wychowywać młode. Podziwiam je, bo często wtedy nie ma co jeść, a one, choć zmęczone i zapewne głodne, śpiewają sobie przy budkach. I właśnie po śpiewaniu i potrząsaniu skrzydełkami, czyli bardzo samczym zachowaniu poznaję, który ptak z pary jest samcem. Samiczki nie są oczywiście milkliwe, i to jest jedna - powiedziałbym, najbardziej widoczna - z cech odróżniających je od panów. Po upierzeniu nie podjąłbym się rozpoznawania płci u szpaka. Ptaki obydwu płci po prostu błyszczą podobną czernią nakrapianą jasnymi plamkami.
Niestety, śpiew ma to do siebie, że jest cechą niezwykle zwodniczą, czasami przecież dwa ptaki siedzą przy budce i żaden nie śpiewa. Który to samiec, a który samica? Jest, co prawda, jeden bardzo pewny wyznacznik płci, o którym powiedział mi dr Przemysław Chylarecki z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN, ale by z niego korzystać, trzeba mieć albo sokoli wzrok, albo dysponować sporym powiększeniem zdjęcia głowy ptaka. Chodzi o to, że gdyby się bardzo dobrze takiemu szpaczkowi przyjrzeć, to nasada żuchwy u samca powinna być niebieskawa, a u samicy różowawa.
O płci u szpaków piszę nieprzypadkowo i nieprzypadkowo o tej porze roku, gdy ptaki te zajęte są jeszcze (przynajmniej u mnie) noszeniem materiału na gniazdo. Otóż od dawna naukowcy zaobserwowali, że prócz zwykłego siana i różnego rodzaju miękkiego materiału - takiego jak sierść czy cudze pióra - szpaki przynoszą też i wplatają w gniazdo różnego rodzaju zielone, najczęściej aromatyczne rośliny. Czasami prócz roślin szpaki - oczywiście w rejonach, gdzie o tej porze roku jest to możliwe - wplatają kwiaty. Jednak nie za bardzo wiadomo, dlaczego to robią. Pewną wskazówką mogą być badania przeprowadzone nad blisko spokrewnionym z naszym - żyjącym m.in. w Hiszpanii - szpakiem jednobarwnym. - Okazało się, że im więcej zielonego w gnieździe, tym więcej samców wykluje się z jaj, a im mniej, tym więcej samic - wyjaśnia dr Chylarecki. Oczywiście sama regulacji proporcji płci u młodych nie polega na tym, że zielone rośliny powodują zmiany bezpośrednio na poziomie embrionalnym. Mechanizm jest nieco bardziej skomplikowany. Otóż rośliny świadczą tylko o kondycji i jakości przyszłego taty. Im ich więcej, tym samiec bardziej zaradny. A im bardziej zaradny samiec, tym bardziej samica może sobie pozwolić na posiadanie większej liczby synów niż córek. Dlaczego? Bo w świecie ptaków synów opłaca się wychowywać tylko wtedy, gdy ma się pewność, że opuszczą gniazdo jako silne ptaki. Przy córkach nie trzeba się już tak starać. Samca fajtłapę mało kto będzie chciał, a samiczka nawet słabowita zawsze sobie kogoś znajdzie, tym bardziej że to ona dokonuje ostatecznego wyboru.