USA: Policja ściga nielegalnych imigrantów

Rośnie liczba gmin w USA, gdzie nielegalnym imigrantom grozi deportacja za najdrobniejsze wykroczenia, np. za przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle

"New York Times" opisał przypadek, który miał niedawno miejsce w miasteczku Putnam, 80 km od Nowego Jorku. Ośmiu młodych Latynosów grało w piłkę na boisku przy szkole podstawowej. Gdy woźny kazał im zejść z boiska, mężczyźni odmówili.

Szkoła wezwała policję. Gdy zostali aresztowani, okazało się, że wszyscy są nielegalnymi imigrantami. Putnam od kilku miesięcy współpracuje z federalnym urzędem imigracyjnym, dzięki czemu otrzymuje dodatkowe pieniądze na szkolenia. O aresztowaniu miasto zawiadomiło więc agentów imigracyjnych.

Zanim agenci przyjechali, by przejąć zatrzymanych, sędzia wyznaczył im kaucję po 1000 dolarów. Rozpatrywał bowiem tylko sprawę o nielegalne wkroczenie na teren szkoły, a nie o nielegalny status imigracyjny, bo tym zajmują się tylko sądy i instytucje federalne.

Agenci przyjechali dopiero po kilku godzinach. W tym czasie siedmiu imigrantów wpłaciło już kaucję i zostało wypuszczonych. W areszcie został tylko jeden, któremu sędzia wyznaczył 3 tys. dol. kaucji.

Mający na utrzymaniu żonę i pięcioro dzieci Meksykanin, który zarabiał, remontując dachy, siedzi teraz w areszcie imigracyjnym, próbując uniknąć deportacji. Jego przebywająca w USA nielegalnie rodzina została bez środków do życia. Koledzy, którzy razem z nim grali w piłkę, dalej remontują dachy.

Jeszcze kilka miesięcy temu tego typu sytuacja nie mogłaby się w zasadzie zdarzyć. Zajmowanie się przez lokalną policję nielegalnymi imigrantami było niespotykane, niektórzy prawnicy uważają wręcz takie działania za sprzeczne z konstytucją.

Imigranci byli oczywiście ścigani i karani za przestępstwa. Ale po odsiedzeniu kary więzienia lub zapłaceniu grzywny byli wypuszczani. Policja po prostu uważała, że ich status imigracyjny to nie ich zmartwienie.

- Ja na przysiędze ślubowałem dbać o bezpieczeństwo mieszkańców mojego powiatu - mówi w "New York Timesie" szeryf Putnam Donald Smith.

Wykonanie przez jego podwładnych telefonu do urzędu imigracyjnego było więc czymś nowym. Zrobili to, bo lokalne władze Putnam pod wpływem wyborców zgodziły się na współpracę policji z urzędem imigracyjnym.

Amerykańska opinia publiczna, a przede wszystkim biała klasa średnia zamieszkująca przedmieścia i małe miejscowości w okolicach dużych metropolii, domaga się od polityków zaostrzenia kursu wobec nielegalnych imigrantów. To dlatego Izba Reprezentantów głosami Republikanów uchwaliła ustawę, która uznaje nielegalnych imigrantów za przestępców. I to dlatego w Senacie kompromisowe propozycje jakiejś formy amnestii dla 11 mln imigrantów zostały odrzucone.

Jednak policja w wielkich miastach, takich jak: Los Angeles, Nowy Jork czy Chicago nadal ma zakaz zwracania uwagi na status imigracyjny osób, z którymi stykają się policjanci. Ponieważ we władzach tych miast coraz większe wpływy uzyskują przedstawiciele społeczności latynoskiej, sytuacja ta szybko się nie zmieni.

Władze tych miast tłumaczą tę postawę tym, że włączenie lokalnej policji do walki z nielegalną imigracją utrudniłoby codzienną pracę policjantów. Nielegalni imigranci, którzy padli ofiarą przestępstwa lub byli jego świadkiem, odmawialiby współpracy z policją, bojąc się deportacji. A to z kolei pogorszyłoby ogólny stan bezpieczeństwa w danym mieście.

Władze niektórych miejscowości w Kalifornii już zapowiedziały, że nawet jeśli ostra ustawa przyjęta przez Izbę Reprezentantów wejdzie w życie, poinstruują lokalną policję, by się do niej nie stosowały.

Coraz większa liczba lokalnych wydziałów policji, które zaczynają jednak współpracować z urzędem imigracyjnym, powoduje, że nielegalni imigranci mogą być krańcowo różnie traktowani w zależności od miejscowości, w której zetkną się z policją. W jednych za przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle zapłacą mandat 200 dol. i pojadą dalej.

W innych za to samo wykroczenie grozi im wiele miesięcy w areszcie deportacyjnym, a potem odstawienie do samolotu do Meksyku, Gwatemali czy Polski.