Dobry dla zwierząt, zabójczy dla ludzi

Naukowcy są coraz bliżej wyjaśnienia, dlaczego testowany w Wielkiej Brytanii lek omal nie zabił sześciu ochotników

Kilka tygodni temu media obiegła wiadomość, że sześciu zdrowych mężczyzn, na których testowano eksperymentalny lek przeciwzapalny TGN1412, trafiło w stanie krytycznym na oddział intensywnej terapii. Choć wszystkich udało się uratować (czterech z nich zostało już odesłanych do domów), nie wiadomo, czy kiedykolwiek wrócą do pełni zdrowia. Co mogło sprawić, że sytuacja przybrała tak dramatyczny obrót?

TGN1412 został wymyślony, wyprodukowany i skierowany do badań w kooperacji niemieckiej firmy TeGenero i brytyjskiego Paraxela. Wszystkie wcześniejsze, przeprowadzone na małpach testy zakończyły się sukcesem. Nadszedł więc czas na pierwszy etap prób klinicznych z udziałem ludzi - jego celem jest właśnie sprawdzenie, czy nowy środek jest w pełni bezpieczny.

Początkowo sądzono, że w fazie produkcji lek został w jakiś sposób zanieczyszczony substancją, której nie było w preparacie podawanym zwierzętom. Producent stanowczo jednak odrzucił taką wersję. I rzeczywiście - późniejsze badania potwierdziły, że zarówno małpy, jak i ludzie dostali identyczny środek. Wersji przedawkowania w ogóle nie brano pod uwagę - ludzie (więksi przecież od małp) dostali dawkę 500 razy mniejszą niż zwierzęta. Na łamach najnowszego numeru "Nature" zostało przedstawione najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie zagadki.

Lek TGN1412 jest przeciwciałem. I jak wszystkie przeciwciała działa przez aktywowanie komórek układu odpornościowego. Kluczowym elementem tego procesu jest przyczepianie się przeciwciała do odpowiednich receptorów na powierzchni komórek. Jak się okazało podczas eksperymentów na małpach, w przypadku TGN1412 był to receptor CD28 znajdujący się na powierzchni tzw. limfocytów T supresorowych. Ich zadaniem jest hamowanie działalności innych komórek układu odpornościowego (dlatego też w zamyśle producentów TGN1412 miał być przeznaczony do terapii tzw. chorób z autoagresji, w których wadliwie działający układ odpornościowy atakuje komórki własnego organizmu).

Twórcy leku byli przekonani, że w przypadku ludzi środek zadziała tak samo, bo nasze i małpie receptory CD28 są identyczne. Mylili się.

Okazało się, że po podaniu leku ochotnikom oprócz limfocytów T supresorowych TGN1412 masowo zaktywował również limfocyty T pomocnicze. A zadaniem tych komórek jest produkcja cytokin - przekaźników chemicznych pobudzających do działania inne elementy układu odpornościowego. Eksperci mówią dziś, że u owych sześciu mężczyzn miał miejsce "sztorm cytokinowy", który spowodował reakcję zapalną całego organizmu i omal ich nie zabił.