Irak oburzony wypowiedziami prezydenta Egiptu o szyitach

Milionom widzów telewizji al Arabija prezydent Egiptu Hosni Mubarak powiedział, że w Iraku trwa wojna domowa, a iraccy szyici są piątą kolumną Iranu

- Irak nie jest na krawędzi wojny domowej. Ona już się zaczęła. Ten kraj jest na krawędzi rozpadu - mówił Mubarak w godzinnym wywiadzie dla al Arabiji odbieranej na całym Bliskim Wschodzie. - Gdyby Amerykanie stamtąd się wycofali, wojna byłaby straszliwa, a terroryści atakowaliby w całym regionie.

Największe kontrowersje wzbudziły przemyślenia Mubaraka na temat szyitów. - Szyici żyjący w Iraku i w całym regionie są lojalni wobec Iranu, a nie wobec swoich krajów - oświadczył.

Większość muzułmanów na świecie, w tym Mubarak, to sunnici. Szyici dominują tylko w kilku krajach - w tym w Iranie i Iraku. Spór między oboma odłamami islamu rozgorzał tuż po śmierci Mahometa, kiedy trzeba było wybrać jego następcę.

- Takie komentarze są ciosem dla naszego narodu i kultury - odpierał zarzuty Mubaraka premier Iraku Ibrahim Dżafari, szyita, a potakiwali mu stojący obok przewodniczący parlamentu Adnan Paczaczi, sunnita, i prezydent Dżalal Talabani, Kurd. - Oskarżenia przeciw naszym szyickim braciom są bezpodstawne, zleciliśmy MSZ, żeby wyjaśniło to politykom w Kairze - dorzucił ten ostatni.

- Nasze wpływy w Iraku są ogromne, ale mają wyłącznie charakter duchowy. Nie mieszamy się do wewnętrznych spraw irackich - stwierdził z kolei rzecznik MSZ w Teheranie.

Irańscy ajatollahowie zerwali stosunki dyplomatyczne z Egiptem w 1979 r., kiedy prezydent Anwar Sadat podpisał pokój z Izraelem. Dwa lata później, kiedy Sadat został zamordowany, jedną z ulic w Teheranie nazwano imieniem jego zabójcy. Dziś Iran jest największym wrogiem USA na Bliskim Wschodzie, a Egipt - największym przyjacielem. Amerykanie co roku wspierają świecki reżim Mubaraka sumą 2 mld dol. (więcej dostają tylko Izrael i Irak).

- Szyici są związani z Iranem emocjonalnie, ale nie politycznie. Jest wielką przesadą twierdzić, że Iran nimi manipuluje - twierdzi Bahgat Korany, profesor nauk politycznych na Amerykańskim Uniwersytecie w Kairze. Faktem jest jednak, że szyickie milicje stanowią wielkie zagrożenie dla pokoju w Iraku. Od kilku miesięcy coraz powszechniej mszczą się na irackich sunnitach za zamachy, których dokonują rebelianci. W marcu zabiły cztery razy więcej ludzi, niż zginęło w zamachach. - Milicje sa problemem, ale nie ma żadnego pomysłu, jak go rozwiązać - przyznaje amerykański gen. Joseph Peterson, oficer doradzający irackiej policji.

"New York Times" opublikował alarmujący raport ambasady USA w Bagdadzie, z którego wynika, że w sześciu z 18 irackich prowincji sytuacja jest "poważna", a w jednej - "krytyczna". W gronie "poważnych" prowincji znalazła się szyicka Basra administrowana przez Brytyjczyków i uważana dotąd za oazę spokoju. Okazuje się, że niepodzielnie panoszą się tam szyickie milicje, a prowincja przemienia się w minipaństewko religijne.