Od niedzielnego poranka plac przed krakowską kurią nie pustoszeje. Jedni przychodzą się pomodlić i zapalić świeczkę, inni wpatrują się w okno na pierwszym piętrze. Wielu młodych ludzi ma na sobie koszulki z napisem "JPII" albo "Wypłyń na głębię. Pokolenie JPII". Co widzą, gdy patrzą w papieskie okno? - Prawdę, że warto żyć. Ale nie tak, by tylko mieć - odpowiada Adam, student IV roku prawa. Co robili, gdy rok temu Papież odchodził? - Staliśmy w tym samym miejscu. Cały czas mieliśmy nadzieję, że ten wyrok nie jest ostateczny. Kiedy to się stało, świat się jednak nie zawalił. Żyliśmy dalej. Może lepiej, może gorzej, ale staraliśmy się - odpowiada Natalia, też studentka prawa. Co zmieniło się w ich życiu przez ten rok? - Nie staliśmy się święci. Nawet nie zacząłem częściej chodzić do kościoła. Dotarło jednak do mnie, że jest coś, co jest ważniejsze od tego, jaką kasę zarobię i gdzie pojadę na wakacje - mówi Adam. Natalia dodaje: - Adam zgłosił się jako wolontariusz do ośrodka resocjalizacyjnego dla chłopców. Ja opiekuję się dziewczynką z porażeniem mózgowym.
To okno przy Franciszkańskiej 3 to nie tylko najważniejsze w Krakowie okno. To także grób kogoś bliskiego. - Nie pojadę już do Rzymu do grobu Papieża. Jestem za stara, za mała emerytura. Przychodzę tutaj. Bo to okno to taki grób bez kamiennej płyty. I dobrze, że bez płyty. Nic tu naszego Wojtyły nie przytłacza - mówi 70-letnia pani Zofia.
Przez całą niedzielę ci, którzy przychodzili pod papieskie okno, śpiewali to, co Jan Paweł II lubił najbardziej. Chyba nikt wczoraj nie policzył, ile razy na Franciszkańskiej zaśpiewano "Barkę". Tak jak nikt nie był w stanie policzyć świeczek i białych wstążek przypinanych do swetrów i kurtek.
Z takimi wstążkami przypiętymi do ubrań przeszli ulicami Krakowa ci, którzy wzięli udział w drodze krzyżowej. Pochód z kolegiaty św. Anny pod kurię prowadzili studenci, którzy nieśli papieski krzyż. To właśnie ten krzyż Jan Paweł II trzymał na tydzień przed śmiercią podczas wielkopiątkowej drogi krzyżowej w Watykanie.