Wicekonsul na Białorusi chory czy pobity?

W stanie krytycznym w białostockim szpitalu leży wicekonsul Polski na Białorusi Ryszard Badoń-Lehra. Ma krwiaka mózgu, a w okolicach nerek ślady poparzenia wskazujące na użycie paralizatora elektrycznego.

63-letniego konsula przywieziono do Białegostoku w sobotę karetką z Grodna. Trzy dni wcześniej pracownicy znaleźli go nieprzytomnego w mieszkaniu i zawieźli do szpitala. Decyzję o transporcie chorego do Polski podjęła rodzina w porozumieniu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych.

- Był w śpiączce, w bardzo ciężkim stanie. Nie reagował na światło. Białoruscy lekarze nic nam nie powiedzieli. Nie przekazali też żadnej dokumentacji - opowiada Ryszard Wiśniewski, dyrektor białostockiego pogotowia. To jego lekarze przejęli konsula na przejściu w Kuźnicy i zawieźli go do Białegostoku.

- Konsul ma krwiaka mózgu - mówi Janusz Rainko, dyrektor szpital MSWiA, do którego trafił konsul. A prokurator Janusz Kordulski z prokuratury apelacyjnej w Białymstoku informuje: - W okolicach lędźwiowych są ślady jakby po użyciu paralizatora elektrycznego.

- To był udar mózgu - mówi jednak Justyna Lewańska z biura prasowego MSZ. - Od jakiegoś czasu konsul skarżył się na kłopoty ze zdrowiem. W jego mieszkaniu nie znaleźliśmy żadnych śladów wskazujących, że użyto wobec niego przemocy. Postanowiliśmy przywieźć go do Białegostoku, bo tu jest lepszy oddział intensywnej terapii niż w Grodnie.

Sprawy nikt nie nagłaśniał, ponieważ nie życzyła sobie tego rodzina.

Prokuraturę powiadomił dyrektor Rainko. - Nie wykluczam, że obrażenia mogły powstać w wyniku pobicia, choć też mogą być efektem choroby. Jest już powołany biegły, który to wszystko wyjaśni - mówi Rainko.

Prokuratura Okręgowa w Białymstoku wszczęła wczoraj śledztwo w sprawie "ciężkiego uszczerbku na zdrowiu". Jedna z zakładanych wersji mówi o pobiciu. Jest już przesłuchana rodzina konsula. Jak powiedział nam prokurator Adam Kozub, zeznania te na razie niewiele wnoszą.

Karta choroby konsula z grodzieńskiego szpitala do Białegostoku trafiła dopiero we wtorek. Trwa jej tłumaczenie na język polski.

Jak udało nam się dowiedzieć nieoficjalnie, Badoń-Lehra przeszedł w sobotę operację trepanacji czaszki i do dziś leży nieprzytomny w poliklinice na oddziale intensywnej terapii. Przy życiu podtrzymują go maszyny.

- Jego stan jest na tyle ciężki, że nie można go przetransportować nawet kilkaset metrów dalej do szpitala klinicznego na oddział neurochirurgii. To właśnie tam trafiają osoby po tego typu operacjach - mówi nasz informator.