- Podział na architekturę dobrą i złą biegnie przez wszystkie epoki. To, co wartościowe, trzeba ratować - mówi architekt Szymon Wojciechowski, który sam zmodernizował kilka budynków z lat 60.
Taka próbę podjął warszawski oddział Stowarzyszenia Architektów Polskich, tworząc listę ponad 120 obiektów i zespołów architektonicznych w rejonie Warszawy. Znalazły się tu pojedyncze budynki - jak Supersam, jak i duże zespoły - w rodzaju osiedla Sady Żoliborskie. Lista jest otwarta, SARP będzie do niej dopisywać kolejne obiekty. Według Rafała Szczepańskiego, prezesa warszawskiego oddziału stowarzyszenia, chodzi nie tyle o zakaz modernizowania tych budynków, co raczej o rozbudzenie świadomości, że mamy do czynienia z dobrą architekturą.
O stworzeniu podobnej listy myślą członkowie SARP w Olsztynie. - Na Warmii i Mazurach w tamtych czasach powstało stosunkowo niewiele wartościowych obiektów. Tym bardziej boli, gdy są one niszczone - przekonuje olsztyński architekt Sławomir Chryniewicz.
W Gdańsku, gdzie właśnie burzony jest biurowiec z przełomu lat 50. i 60., historyk sztuki Jacek Friedrich zorganizował wystawę i dyskusję na temat architektury modernistycznej czasów PRL. - To część dziedzictwa kulturowego. U nas dotąd nikt nie myślał w podobnych kategoriach o architekturze nowoczesnej - mówi Friedrich.
Smyk przetrwa, Supersam niekoniecznie
Na rozbiórkę lub przebudowę budynków z lat 60. i 70. naciskają inwestorzy nastawieni na zysk. Najgorzej jest w Warszawie, bo tu ceny gruntów rosną najszybciej. Do tego dochodzi fatalny stan techniczny większości obiektów. Najbardziej zagrożona jest architektura powstała między rokiem 1956, a połową lat 60., kiedy zrealizowano więcej wartościowych architektonicznie obiektów niż przez całą resztę PRL.
Student historii sztuki z Uniwersytetu Warszawskiego, Paweł Giergoń, zebrał 1800 podpisów i skierował list do generalnego konserwatora zabytków w obronie warszawskiego Supersamu. Kiedy o planach przebudowy Supersamu napisaliśmy dwa tygodnie temu w "Gazecie Stołecznej", redakcja została zasypana listami. Bo Supersam to obok katowickiego Spodka perła powojennej architektury polskiej. Wiele rozwiązań konstrukcyjnych oznaczało małą rewolucję, jak dach z wygiętą żelbetową fałdą i elementami z drewna czy eksperymentalna ślusarka aluminiowa okien. Trzeba jednak rozumieć tę architekturę, by docenić jej wartość. Na pierwszy rzut oka Supersam zdziadział, a powiatowy inspektor nadzoru budowlanego grozi zamknięciem obiektu.
Trwa procedura wpisu do rejestru zabytków Smyka (dawny Centralny Dom Towarowy w Warszawie, proj. Zbigniew Ihnatowicz, Jerzy Romański,1948-51), projekty jego rozbudowy muszą zostać zaakceptowane przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. - Nie zamierzam zniszczyć Smyka, chcę przywrócić mu kształt sprzed pożaru w 1975 r. Planujemy jedynie rozbudowę budynku od strony Brackiej w miejscu biurowca, który krytykowali sami projektanci - zapowiada architekt Andrzej Chołdzyński. Na spotkanie na temat przyszłości Smyka umówił się z synem współprojektanta, Grzegorzem Ihnatowiczem, mieszkającym w USA.
- Bez wiedzy autora nie można dokonywać zmian w zaprojektowanym przez niego budynku. Jednak w czasach PRL niemal wszyscy architekci zatrudnieni byli w państwowych biurach projektowych. Nie można nikomu odmówić autorstwa budynku, ale prawa majątkowe do projektów mają z reguły nie architekci, a skarb państwa. Skarb prawami się nie interesuje i tym należy tłumaczyć brak poszanowania praw autorskich - tłumaczy Rafał Szczepański.
W Olsztynie SARP stoczył zwycięską bitwę o uratowanie przed rozbiórką Domu Towarowego "Dukat" - jednego z najlepszych dzieł architektów Jerzego Sołtana i Zbigniewa Ihnatowicza. Działaczy SARP wspierała prasa, m.in. lokalny dodatek "Gazety Wyborczej".
- W całym naszym rejonie jedynym współczesnym budynkiem wpisanym do rejestru zabytków jest kościół Matki Boskiej Wniebowziętej we Władysławowie, który zaprojektowałem w latach 1958-62 z Andrzejem Kuleszą - mówi prof. Szczepan Baum z Gdańska. W rejestrze nie figuruje nawet słynna hala Olivia, na której w 1991 r. odbył się pierwszy zjazd "Solidarności".
W Poznaniu prof. Jerzy Gurawski wiezie mnie pod dzieło Marka Leykama - Powszechny Dom Towarowy zwany "Okrąglakiem". - Leykam to był wizjoner. Sam budynek nie jest zbyt funkcjonalny, ale za to jaka znakomita forma! - zachwyca się architekt. Leykam projektował nowocześnie w latach 50,, gdy obowiązywał realizm socjalistyczny, więc kiedy nastała październikowa odwilż, nazwano go przedstawicielem ruchu oporu w architekturze.
"Okrąglak" został już wpisany do rejestru zabytków. Od decyzji, na szczęście bezskutecznie, odwoływał się belgijski właściciel gmachu PDT. "Poznański PDT to jeden z niewielu powojennych budynków, jakimi możemy się pochwalić przed przybyszami. Nie obchodzi to jednak zagranicznego właściciela. Sprzedaż w dzisiejszych czasach intensyfikuje się poprzez budowę pozbawionych okien pudeł, w których funkcja skierowana jest do środka. (...) Gdyby prof. Marek Leykam dożył naszych czasów, być może założyłby znowu komórkę oporu, tym razem nie przeciw socrealizmowi, lecz globalizacji architektury" - komentował spór na łamach Architektury Muratora krytyk architektury Paweł Jasica.
Z prezydentem Płocka, Mirosławem Milewskim, siedzimy w restauracji dawnego Domu Turysty. I ten budynek powstał według projektu Leykama (1959-61). Na przełomie lat 50. i 60. był najnowocześniejszym hotelem w Polsce - zadziwiał lekkością, zdając się unosić na stoku skarpy wiślanej. Mirosław Milewski docenia urodę budynku. Jednak kilka lat temu został on zmodernizowany: zamurowanie bocznych ścian i wymiana okien zniekształciły budowlę, odbierając jej dawną lekkość.
Skazane na zagładę wydają się kina zbudowane w latach 60. i 70., takie jak Kosmos w Szczecinie czy Kijów w Krakowie. Słynna warszawska Moskwa została zburzona przed kilku laty pod budowę potężnego biurowca z multipleksem schowanym pod ziemią. Teraz ma być zburzona Skarpa, zdewastowana w trakcie nieudolnej przeróbki na klub. I tu powstanie ogromny gmach z wielosalowym kinem. Zgodziła się na to Wojewódzka Rada Konserwatorska, bo z dawnego wystroju budynku (proj. Zygmunt Stępiński ze współpracownikami 1956-1960) nic nie przetrwało. Szkoda, bo był to obiekt wyjątkowy. Niespokojny rysunek posadzki holu przenikających się fal różnobarwnej terakoty przeglądał się w dekoracji sufitu spiętego wężowatymi rurkami neonów. Ich wstęgi wiodły wprost do wnętrza sali kinowej wspartej na pokrytych mozaiką słupach.
Do cennych zabytków przełomu lat 60. i 70. trzeba zaliczyć warszawskie przystanki kolejowe. Łupina w formie opadłego na ziemię latawca, proj. Arseniusza Romanowicza i Piotra Szymaniaka, skrywa kasy przystanku Ochota. Formę faworków przypominały wejścia śródmiejskiego przystanku WKD, a stykające się ze sobą "liście łopianu" tworzą wiaty przystanku Powiśle. Przystanki te, zarośnięte niewiarygodną warstwą brudu, wciąż trwają w niezmienionym kształcie. Jak długo? Pewnie do chwili, gdy PKP zdecyduje się na modernizację.
Co jakiś czas wracają pomysły rozbiórki dworca głównego w Katowicach (proj. Wacław Kłyszewski, Jerzy Mokrzyński, Eugeniusz Wierzbicki) i budowy w tym miejscu centrum handlowego. Chwile spędzone na zaśmieconej straganami hali dworca rzeczywiście nie należą do przyjemnych. Schody ruchome nie działają od chwili powstania, korytarze pod peronami przypominają drogę do piekieł. A jednak pod grubą warstwą tandety i brudu ukrywa się pełna harmonii architektura. Gdy dworzec otwierano w 1972 r., olśniewał nowoczesnością. Jeszcze dziś przeszklona hala dworca wydaje się zaskakująco lekka.
W latach 2001/02 gruntownie zmodernizowano hotel Diana w Białobrzegach nad Zalewem Zegrzyńskim. Architekci pracowni APA Wojciechowski wydobyli urodę modernistycznego budynku o lekkiej szkieletowej konstrukcji, płaskich tarasach i okrętowych balustradach. Tandetne blachy zastąpiły materiały szlachetniejsze, a sam budynek zachowując dawny kształt, zmienił się nie do poznania.
Wysłużony gmach ambasady francuskiej, wzniesiony w latach 1967-71 przy Pięknej w Warszawie, mógł zostać rozebrany, ale został zmodernizowany. - To projekt znakomitego architekta tamtych lat Bernarda Zehrfussa. Musiałem go uszanować, chociaż postanowiłem dodać mu lekkości. Zachowałem metalową skórę z charakterystycznymi otworami okien, ale dodałem przeszklenia - tłumaczył architekt Jean-Philippe Pargade.
Francuski przykład pokazuje, że świadomość jest najlepszą gwarancja ochrony dóbr kultury. Lepszą od zapisów prawnych. Boję się tylko jednego: zanim podobną świadomość będziemy mieć w Polsce, z naszego krajobrazu zniknie wiele wybitnych kreacji architektonicznych tamtych czasów.