Nazywają się Tolek i Olek. Tak jak ich pierwowzory - bohaterowie kultowej kreskówki z PRL - mają po sześć, osiem lat. Tyle że ich role odwróciły się. Tolek, ten większy, to straszna ciapa, Olek zaś - malutki, to żywe srebro.
Film zaczyna się w małej osadzie zagubionej w lesie, gdzie żyją filmowe dzieciaki. Będą mieć mnóstwo przygód, z których oczywiście wyjdą cało. Pomoże im w tym technika - Tolek i Olek są nowocześni i świetnie posługują się komórkami czy internetem. Mają też umiejętności niczym MacGyver - potrafią zbudować szałas, łódkę czy latawiec.
Tola - ani żadna ich siostra czy kuzynka - niestety, nie wróci. - Tola była tworem sztucznym, zrodziła się, bo dziewczynki zasypywały listami studio filmowe. Ale oczywiście w filmie będzie obecna płeć piękna, czyli koleżanki obu chłopców - mówi Roman Nehrebecki, autor scenariusza, syn Władysława, reżysera "Bolka i Lolka", dziś współwłaściciel studia RM im. W. Nehrebeckiego.
Dlaczego jednak w filmie pojawiają się Tolek i Olek, czyli kuzyni Bolka i Lolka, a nie sami kultowi bohaterowie, których zna miliard mieszkańców w 87 krajach? - Powodów jest kilka. Od lat 70. trwał spór, kto ma prawa autorskie do postaci, który zakończył się w lutym tego roku. Do tego czasu nikt nie mógł powołać do życia Bolka i Lolka. A my nie chcieliśmy siedzieć z założonymi rękoma - mówi Nehrebecki. - W 1998 r. wraz z Marianem Cholerkiem, twórcą kreskówek, wymyśliliśmy więc Tolka i Olka. Na dzień dzisiejszy prace nad filmem mamy zakończone w 30 proc.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Nehrebecki mówi, że długometrażowy 70-minutowy film wejdzie do kin za dziewięć miesięcy. Jest już też gotowych 26 scenariuszy do filmów 13-minutowych dla telewizji.