Już dwa tygodnie temu główny lekarz weterynarii Ukrainy przysłał do Polski ostrzeżenie, że grozi nam zamknięcie granicy dla eksportu mięsa. Nielegalny przerzut wołowiny i wieprzowiny jest tak ogromny, że ceny na Ukrainie w ciągu ostatniego miesiąca spadły prawie o 30 proc. Według ukraińskiego ministerstwa rolnictwa godzi to w interesy tamtejszych rolników. Jeszcze dwa-trzy miesiące temu cena wieprzowiny na Ukrainie była niemal dwa razy wyższa niż w Polsce. Wczoraj na konferencji prasowej prokurator generalny Ukrainy powiedział, że do Odessy napływają od pewnego czasu statki pełne nielegalnego mięsa, głównie z Chin i Brazylii.
Władze ukraińskie uważają, że sporo wieprzowiny (półtusze, a nawet żywe świnie) przyjeżdża z Polski, dlatego zwróciły się do naszego głównego lekarza weterynarii, by każdy legalny transport mięsa z Polski był zaopatrzony w dokument z dokładną nazwą i adresem nadawcy oraz odbiorcy. Polska odpowiedziała, że do tych zaleceń się dostosuje. Jednak, jak się dowiedzieliśmy, w czwartek władze ukraińskie uprzedziły nasz Inspektorat Weterynaryjny, że od poniedziałku granica zostanie zamknięta aż do momentu, gdy Ukraina upora się z problemem.
- Dla naszych eksporterów to kolejny poważny cios - mówi Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso skupiającego największe zakłady w kraju. - Ukraina jest drugim po Rosji największym wschodnim odbiorcą naszego mięsa. W sytuacji, kiedy nadal mamy zamkniętą granicę z Rosją i świńską górkę w kraju, może to spowodować dalszy znaczny spadek cen.
Rocznie na Ukrainę sprzedajemy mięso za blisko 20 mln dolarów, do Rosji za 30 mln dolarów.