Marcin Wojciechowski: Był Pan na poniedziałkowej liturgii odprawionej przez Papieża w obrządku wschodnim. Jakie wrażenia?
Prof. Mychajło Bryk: Przepiękne. Nie chodzi tylko o Papieża, ale o reakcje wiernych. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego entuzjazmu. Ludzie byli nastawieni do Papieża bardzo przyjacielsko, przyjmowali jego słowa okrzykami, oklaskami. Było to bardzo przyjemne. Ogromnie wzruszyła mnie także homilia. Papież powiedział, że Kijów to nowa Jerozolima, a Dniepr to ukraiński Jordan. Nie dziwię się, że ludzie zgotowali mu po tych słowach owację.
Czy zakończony w poniedziałek pobyt Papieża w Kijowie zmieni coś w mentalności Ukraińców?
- Na pewno tak, chociaż zmiany nie będą natychmiastowe. Papież powiedział wiele ważnych słów, które pomogą nam odpowiedzieć na pytania, kim jesteśmy, dokąd idziemy, w co wierzymy, jaką chcemy kierować się moralnością. Spotkanie Papieża ze zwierzchnikami dwóch ukraińskich Cerkwi prawosławnych powinno zachęcić ich do zbliżenia, a może nawet do zjednoczenia tych Kościołów. Cieszę się także, że na papieskich mszach było tyle młodzieży. To znak, że ateizowana przez tyle czasu Ukraina zaczyna się wreszcie odradzać duchowo.
A jak Pan ocenia krytyczne wypowiedzi Aleksija II, prawosławnego patriarchy Moskwy i całej Rosji, po pierwszych dniach pobytu Papieża na Ukrainie?
- Moim zdaniem były one skandaliczne. W porównaniu z tym, co mówił Papież, słowa Aleksija są tak dalekie od chrześcijaństwa, że z pewnością obrócą się przeciwko niemu. Papież przybył do Kijowa jako apostoł dobra, pojednania, miłości. Takim go zapamiętamy i sprzeciw Aleksija tego nie zmieni.
Rozmawiał Marcin Wojciechowski