Niemieckie firmy łamią embargo na handel bronią z Iranem

Gdzie irańscy ajatollahowie kupują części zamienne do wysłużonych myśliwców F-14 czy materiały potrzebne do budowy bomb atomowych? W Niemczech. Według ustaleń tamtejszych tajnych służb embargo na handel z Iranem regularnie łamie setka firm

Lista zakupów, z jaką irańscy agenci przyjeżdżali do Niemiec, była długa - ujawnił w magazynie telewizji ARD Johannes Schmalzl, szef Urzędu Ochrony Konstytucji (odpowiednika polskiego ABW) w Badenii-Wirtembergii.

Otwierały ją części zamienne do myśliwców F-14 Tomcat, które Amerykanie sprzedali do Iranu jeszcze za rządów szacha. Po jego obaleniu odmówili sprzedaży części zamiennych.

Irańczycy, by utrzymać chociaż część tomcatów we względnej sprawności, muszą przekładać wyposażenie z jednego samolotu do drugiego albo kupować części na czarnym rynku - czyli u cichcem działających niemieckich firemek.

Nad Renem Irańczycy kupowali też przemysłowe spawarki niezbędne przy produkcji zbiorników paliwa do swoich rakiet balistycznych. Interesowały ich też technologie nuklearne. Szczegółów jednak nie podano.

Schmalzl i Karl Heinz Matthias, szef niemieckiej policji celnej, ujawnili, że nielegalnym handlem z Iranem para się w Niemczech 100 firm. To podejrzenia, choć bardzo konkretne. Formalne śledztwa toczą się tylko przeciwko dziesięciu przedsiębiorstwom.

To właśnie jedna z takich firm zdaniem prokuratorów zajmowała się transferem technologii nuklearnych do Iranu. - Gdy uda się nam odkryć jedną taką firmę, a prokuratura sporządza akt oskarżenia, cieszymy się i poklepujemy po plecach. Ale 99 pozostałych dalej prowadzi swoje interesy - skarżył się Schmalzl.

Miesiąc temu Niemcy zorganizowali obławę w kilkunastu przedsiębiorstwach w całych Niemczech podejrzewanych o nielegalny handel bronią. Podczas akcji w ręce niemieckiego wymiaru sprawiedliwości wpadł irański agent, który na zlecenie Teheranu koordynował zakupy broni, części zamiennych i technologii. Co więcej, Irańczyk pracował pod przykrywką pracownika firmy z Ettlingen, która cichcem zbroiła armię ajatollahów.

Dla Niemców sprawa jest raczej wstydliwa, bo to właśnie ten kraj najostrzej - oprócz USA - krytykuje Iran za prowadzenie programu atomowego mimo międzynarodowych protestów.

W Mannheim wciąż toczy się proces przeciwko Gotthardowi Lerchowi, inżynierowi specjalizującemu się w technologiach próżniowych. Oskarżono go o to, że pięć lat temu pracował przy programie nuklearnym w Libii. Odpowiadał tam za budowę specjalnych wirówek używanych do wzbogacania uranu, który potem można wykorzystać do budowy bomb atomowych.

Lerch był członkiem tzw. atomowej mafii, na czele której stał Abdul Khan, "ojciec pakistańskiej bomby atomowej". Mafia pracowała nie tylko dla reżimu Kadafiego, ale także dla Iranu i Korei Północnej. Jej członkowie siedzą obecnie w aresztach w Niemczech, Turcji i RPA. Samego Khana osadzono w areszcie domowym w Pakistanie.