Katastrofę samoloty spowodował błąd pilota

Błąd w pilotażu był przyczyną katastrofy, w której zginął szef wojsk lotniczych gen. Jacek Bartoszcze. Tak twierdzi Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych

Do katastrofy doszło 20 sierpnia ub.r. w podlubelskim Nadrybiu Ukazowym. Dwumiejscowy samolot RV-6 posiadający dwa komplety urządzeń sterujących rozbił się w trakcie akrobacji. Generał i towarzyszący mu właściciel samolotu Belg Karel Peeraer zginęli. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych uznała, że maszyna była sprawna. Wczoraj "Gazeta" dotarła do oficjalnego raportu.

Wynika z niego, że do katastrofy mógł przyczynić się sam generał. "Pilot i pasażer mieli na nogach klapki, co może świadczyć o niefrasobliwym podejściu obydwu pilotów do tego lotu" - czytamy w raporcie. Mimo że generał nie miał uprawnień do prowadzenia lekkich maszyn, usiadł po lewej stronie kabiny i to prawdopodobnie on pilotował samolot. Skąd takie wnioski? W RV-6 prędkościomierz znajduje się po lewej stronie kokpitu, gdzie siedział generał. Z prawego fotela, gdzie siedział Peeraer, obserwacja wskazań strzałki prędkościomierza była mocno ograniczona, Belg nie mógł więc kontrolować prędkości samolotu. Komisja ustaliła, że przyczyną wypadku był "błąd w technice pilotowania polegający na wprowadzeniu samolotu w głęboki zakręt na niebezpiecznie małej wysokości i prędkości lotu zbliżonej do krytycznej, bez zwiększania mocy silnika, co spowodowało przeciągnięcie samolotu i zderzenie z ziemią".

Jacek Bartoszcze miał 44 lata. Pięć dni przed tragedią otrzymał w Pałacu Prezydenckim awans generalski. W przeszłości dowodził m.in. 40. Pułkiem Lotnictwa Szturmowego. Był jednym z najlepszych w Polsce pilotów odrzutowców szturmowych Su-22.