Od kwietnia po raz piąty od 2004 r. wzrosną rachunki gaz. Są coraz wyższe, bo coraz więcej płacimy za gaz z importu, który zaspokaja dwie trzecie zapotrzebowania Polski. Obecnie gaz z Rosji, naszego głównego dostawcy, kosztuje mniej więcej dwa razy drożej niż trzy lata temu. Jeszcze więcej kosztuje gaz sprowadzany z Niemiec i Norwegii. Ceny gazu na świecie są powiązane z cenami ropy naftowej i paliw. Szalone podwyżki cen ropy ciągną także ceny gazu.
Jednak obecna podwyżka cen gazu jest dla gospodarstw domowych dużo bardziej dotkliwa niż dotychczasowe. Kiedy w styczniu ceny hurtowe gazu sprzedawanego przez Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo poszły o 12 proc. w górę, rachunki dla gospodarstw domowych zwiększyły się o jakieś 5-6 proc. Teraz jest na odwrót. Od kwietnia hurtowe ceny gazu w PGNiG rosną o 8,8 proc., natomiast rachunki dla gospodarstw domowych zwiększą się nawet o 15 proc. Dlaczego? Po raz pierwszy od 2,5 roku zmieniają się opłaty za dostarczenie gazu do klientów. Urząd Regulacji Energetyki tłumaczy, że zamrożenie tych opłat chroniło konsumentów przed skutkami wzrost cen gazu z importu. Dłużej jednak nie da się ograniczać podwyżek tych opłat, bo spółki dystrybucyjne nie będą miały pieniędzy na remonty gazociągów. Bez napraw grożą im awarie.
W nowych cennikach rządzi zasada - im kto mniej zużywa gazu, tym bardziej wzrośnie jego rachunek. Dlatego największy skok w rachunkach za gaz czeka gospodarstwa domowe, które kupują gaz tylko do gotowania posiłków. Od kwietnia rachunki dla tych gospodarstw wzrosną w zależności od regionu kraju o 13,2 do 15 proc. Konsumentów, którzy kupują gaz do gotowania posiłków, podgrzewania wody i ogrzewania posiłków, czekają już dużo mniejsze podwyżki rachunków - od 6,1 do 10,5 proc.
Rozpiętość podwyżek w poszczególnych spółkach dystrybucyjnych PGNiG jest dużo bardziej zauważalna niż do tej pory, kiedy zmieniała się tylko opłata za samo paliwo gazowe. Coraz wyraźniej widać, że spółki dystrybucyjne prowadzą politykę preferencji określonych grup odbiorców. Na przykład w Mazowieckiej Spółce Gazownictwa rachunki dla gospodarstw domowych, które kupują gaz tylko do kuchenek, są najwyższe w kraju, podczas gdy za ogrzewanie domów - najniższe. Mazowiecka SG zmierza więc w kierunku takiego rynku jak np. w Niemczech, gdzie opłaca się ogrzewanie mieszkań gazem, lecz gotowanie na gazie jest luksusem.
Urząd Regulacji Energetyki twierdzi, że chociaż podwyżki dla gospodarstw domowych są procentowo wysokie, to realnie oznaczać będą wzrost wydatków tylko o kilka, kilkanaście złotych miesięcznie. Według URE przeciętne gospodarstwo domowe, które rocznie zużywa 145 m sześc. gazu na gotowanie posiłków, będzie płacić miesięcznie o 2,76 zł więcej niż dotąd. Wzrost rachunków dla przeciętnego gospodarstwa domowego, które kupuje gaz do gotowania posiłków i podgrzewania wody, URE szacuje na 7,84 zł miesięcznie. Rachunek za gaz do ogrzewania domów wzrośnie przeciętnie o 13,32 zł miesięcznie. Oczywiście są to średnie dla kraju, które nie uwzględniają regionalnego zróżnicowania cen i indywidualnego zapotrzebowanie odbiorców.
Jak się wydaje, najmniej na obecnych podwyżkach rachunków za gaz skorzysta PGNiG. Spółka wnioskowała o podwyżkę cen hurtowych gazu od kwietnia o 20 proc., a dostała zgodę na podwyżkę tylko o 8,8 proc. Przy tym w nowej cenie hurtowej gazu PGNiG musi uwzględnić koszty magazynowania surowca i opłat za transport surowca gazociągiem jamalskim. Do tej pory te koszty były doliczane do opłat za transport gazu w kraju, które pobiera państwowa firma Gaz-System. Po zmianie zasad Gaz-System obniżył nieco opłaty za transport gazu. Przy poprzedniej podwyżce PGNiG chciało z powodu wzrostu kosztów importu podnieść swoje ceny hurtowe gazu nawet o 49 proc. Jednak URE zgodziło się na podwyżkę tylko o 12 proc. Dzięki niższym cenom gazu z krajowych złóż i zyskom z eksportu ropy naftowej PGNiG faktycznie chroni polskich konsumentów przed skutkami szalonego wzrostu cen gazu na świecie.
Nowe cenniki za gaz mają obowiązywać do końca roku. Jeśli jednak ceny gaz z importu nadal będą rosły tak szybko jak dotąd, to nie można wykluczyć kolejnej podwyżki. Byłaby mniejsza niż teraz, bo nie zdrożałaby usługa dostawy gazu, ale tylko opłata za paliwo.