Maleńkie serce z komety

Komety rodzą się z lodu i ognia - ogłosili naukowcy z NASA badający drobiny pyłu, które dwa lata temu sonda Stardust złapała z warkocza komety Wild 2.

W styczniu sonda wróciła na Ziemię i dostarczyła badaczom materię sprzed 4,5 mld lat - z czasów, kiedy formował się Układ Słoneczny, a razem z nim niezmienione dotąd komety. W sitku zbudowanym z aerożelu (substancji składającej się w 99,8 proc. z powietrza) uczeni znaleźli kilka tysięcy pochodzących z dalekiego kosmosu ziarenek.

Wśród nich, o dziwo, był m.in. wyglądający jak miniaturowe serce kawałeczek oliwinu - składającego się z żelaza i magnezu minerału, który powstaje w bardzo wysokiej temperaturze (na Ziemi zalega np. na "użyźnianych" magmą hawajskich plażach, tworząc słynny zielony piasek). - To niezwykłe, że tak "gorący" minerał znaleźliśmy w tak zimnym miejscu jak kometa - ekscytuje się Donald Brownlee, główny naukowiec misji Stardust i profesor astronomii na Uniwersytecie Stanu Waszyngton w Seattle. Komety krążą na bardzo zimnych obrzeżach Układu Słonecznego. Do tej pory naukowcy sądzili, że składają się głównie z lodu.

Wygląda jednak na to, że komety mają dużo bardziej ciekawą historię, niż sądzili uczeni. - Składają się z materiałów, które powstały w ekstremalnie różnych temperaturach - mówi Michael Zolensky z misji Stardust. - Niektóre, tak jak oliwin, urodziły się bardzo blisko młodego Słońca, a inne, jak lód, bardzo od niego daleko - dodaje naukowiec. Tych "gorących" minerałów musi być na kometach dosyć dużo. Jedna czwarta drobin wydobytych z aerożelowego sitka w chwili narodzin była rozpalona do białości.

Jak jednak minerały, które rodzą się w kilku tysiącach stopni, dotarły do zimnych jak lód komet? Naukowcy stawiają dwie hipotezy. Według jednej cząstki oliwinu i innych "gorących" minerałów zostały przywiane przez wiatr słoneczny. Druga hipoteza zakłada, że na "nasze" komety dotarły z obcych gwiazd.