Discovery poleci później

NASA odkłada lot promu kosmicznego Discovery. Miał lecieć w maju, a wystartuje dopiero w lipcu. Wszystko przez ciągłe problemy z zewnętrznym zbiornikiem na tlen i wodór, z którego podczas startu czerpią paliwo trzy główne silniki wahadłowca

Jeden z czterech czujników, które informują komputer, że zbiornik jest już pusty i czas wyłączyć silniki, okazał się wadliwy. Ostrożni specjaliści z NASA postanowili więc wymienić wszystkie czujniki i nie zdążą przygotować promu do startu w maju.

Z zewnętrznym zbiornikiem wykorzystywanym podczas startu promów Amerykanie zmagają się od czasu katastrofy Columbii w lutym 2003 r. Wracający po 16 dniach na orbicie prom rozpadł się na drobne kawałki kilkadziesiąt kilometrów nad Ziemią. Zginęła cała siedmioosobowa załoga. Zawiniła pianka izolacyjna okrywająca felerny zbiornik. Podczas startu odpadł kawałek wielkości walizki i zrobił w skrzydle Columbii dziurę. Plazma, która w trakcie lądowania dostała się do środka promu, rozerwała go na strzępy.

Pianka sypała się ze zbiornika także w lipcu zeszłego roku podczas startu promu Discovery - obliczono, że w sumie oderwało się 16 mniejszych i większych kawałków. W efekcie astronauci musieli naprawiać powłokę statku na orbicie. Po trzech latach pracy inżynierowie z NASA twierdzą, że duże płaty pianki nie będą już odpadać. - Choć małe, mniejsze od pudełka zapałek kawałki ciągle mogą się oderwać - przyznaje szef programu wahadłowców Wayne Hale. Według niego te maleństwa nie powinny uszkodzić promu.

Discovery ma dostarczyć zapasy i nową załogę na Międzynarodową Stację Kosmiczną (w tym jej trzeciego stałego członka - od wypadku Columbii z powodów oszczędnościowych w stacji mieszka tylko dwóch astronautów). Jeśli lot się uda, jeszcze w tym roku NASA wyśle kolejne dwie misje w stronę ISS.