Putin, którego rodzice przeżyli trwającą 900 dni blokadę Leningradu, przestrzegał, że "świat do dziś nie wyleczył się z ideologii skrajnego nacjonalizmu, fanatyzmu religijnego i panowania nad światem". - Wciąż pojawiają się tacy, którzy dla osiągnięcia swoich celów gotowi są złamać wszelkie zasady moralne, rozlewać krew, za nic mieć życie ludzkie. Przestępstwa nazizmu i jego krach to najpoważniejsze ostrzeżenie dla tych, którzy wzywają do przegnania ludzi innej narodowości i wiary. Ksenofobia i nietolerancja nieuchronnie przeradzają się w dyktaturę i terror skierowany przeciw swemu własnemu narodowi - mówił prezydent.
Rosja czciła 60. rocznicę wybuchu wojny spuszczonymi do połowy masztu flagami nad Kremlem i gmachami rządowymi oraz uroczystościami pod pomnikami ofiar i bohaterów wojny. Jeszcze przed świtem pod grób nieznanego żołnierza kilkuset weteranów przyniosło zapalone świece. Idących przez tonące w ciemnościach miasto weteranów oklaskiwało kilkuset młodych ludzi z organizacji Idący Razem, która z racji swej prymitywnej, agresywnej proprezydenckiej retoryki jest powszechnie nazywana w Moskwie "Putinjugend".
Około 300 osób przyszło w piątek na Łubiankę, by przy upamiętniającym ofiary represji stalinowskich Kamieniu Sołowieckim wspomnieć tych, którzy "polegli nie na froncie", a w łagrach radzieckich i obozach hitlerowskich.
Wacław Radziwinowicz, Moskwa