Komornik nie będzie już nękał gdańskiej kurii

Gdańska kuria dogadała się z wierzycielami w sprawie wielomilionowych długów pozostałych po archidiecezjalnym wydawnictwie Stella Maris

Porozumienie bez precedensu w historii polskiego Kościoła podpisano między gdańską archidiecezją a kilkoma bankami i funduszami leasingowymi już kilka dni temu, ale nikt nie kwapił się z upublicznieniem wiadomości.

- Mogę potwierdzić tylko, że po wielomiesięcznych negocjacjach podpisaliśmy porozumienie zadowalające wszystkie strony - mówi Jarosław Szarmach, archidiecezjalny pełnomocnik ds. likwidacji finansowych skutków afery Stella Maris. - Odmawiam podania szczegółów, są objęte tajemnicą handlową.

Według ustaleń "Gazety" może chodzić o kwotę sięgającą 70 mln zł. Składają się na nią kościelne długi zaciągnięte m.in. w Kredyt Banku, Banku Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych oraz Futurze Leasing. Gdańska archidiecezja spłaci mniej niż połowę zadłużenia. Zapłatą nie będą pieniądze, lecz nieruchomości należące do Kościoła. Na liście jest prawdopodobnie działka - 80 ha ziemi w nadmorskim pasie pod Władysławowem - oraz budynek, który w ostatnich latach był siedzibą wydawnictwa Stella Maris. Nieruchomości z listy może być nawet 20.

Banki i fundusze leasingowe też odmawiają oficjalnego komentarza.

- Czekamy na zgody Watykanu na przekazanie tych nieruchomości - mówi jeden z bankierów.

Arcybiskup musi uzyskać taką zgodę, jeśli wartość majątku, który Kościół traci, przekracza 0,5 mln dol.

Jak to możliwe, że wierzyciele zgodzili się na mniej niż połowę należnych pieniędzy?

Sprawa ciągnęła się od kilku lat, ale wierzyciele Kościoła odzyskiwali śmieszne kwoty. Komornik sprzedał na licytacjach samochody, które na co dzień służyły arcybiskupowi gdańskiemu Tadeuszowi Gocłowskiemu. Znaleźli się też kupcy na większość urządzeń poligraficznych wydawnictwa Stella Maris. Kiedy jednak pod młotek miały pójść zabytkowe obrazy i meble z wyposażenia gdańskiej kurii, strona kościelna zaczęła się ostro bronić. Archidiecezjalni prawnicy skutecznie kwestionowali przed sądami prawomocność wydanych już tytułów egzekucyjnych. Kuria udowadniała, że jest nie tyle sprawcą, ile jedną z ofiar afery Stella Maris. Zarządzający wydawnictwem ekonomiści brali bowiem kredyty bez konsultacji z biskupem. Sądy podzieliły zdanie Kościoła - dwa postępowania komornicze zostały zawieszone w trybie przymusowym. Prawdopodobnie to skłoniło wierzycieli do ugody.