Jak bronić prawa człowieka w ONZ?

Komisja praw człowieka ONZ po raz pierwszy w swej historii zawiesiła obrady. Czeka na decyzję o swojej reformie blokowaną przez Stany Zjednoczone i Kubę

Poniedziałkowe inauguracyjne posiedzenie dorocznej sesji Komisji Praw Człowieka ONZ trwało zaledwie 5 minut. Tyle zajęło otwarcie obrad i natychmiastowe ich odłożenie na tydzień. Dyplomaci nie wiedzą bowiem, co mają robić: prowadzić obrady tak jak zwykle, czy też przygotowywać Komisję do reformy i przekształcenia się w oczekiwaną przez wielu Radę Praw Człowieka.

Powołanie Rady przewiduje projekt z trudem wynegocjowany przez szwedzkiego przewodniczącego Zgromadzenia Ogólnego ONZ Jana Eliassona. Jeszcze w tym roku miałaby ona zastąpić Komisję - spotykałaby się co najmniej trzy razy w roku i miałaby m.in. obowiązek oceniania sytuacji praw człowieka w każdym kraju na świecie. Czyli, jak twierdzi Eliasson, mogłaby działać w sposób bardziej efektywny niż Komisja. W ostatnich latach stała się ona dość dziwnym miejscem, w którym państwa najbardziej łamiące prawa człowieka robiły wszystko, aby nie dopuścić do jakiejkolwiek dyskusji na własny temat.

Przewidziane już kilka tygodni temu głosowanie nad projektem Eliassona blokują dwa państwa: USA i Kuba. Każde oczywiście z różnych powodów. Amerykanie twierdzą, że projekt jest dalece niedoskonały, gdyż m.in. wciąż dopuszcza do tego, że kraje łamiące prawa człowieka mogą zasiadać w instytucji mającej praw tych bronić.

Reżim w Hawanie denerwuje się z kolei, że tekst projektu... napisany został pod dyktando Waszyngtonu. Oba państwa domagają się renegocjacji projektu, czemu kategorycznie sprzeciwiają się m.in. państwa UE oraz demokracje Ameryki Łacińskiej. Dla nich projekt Szweda jest niedoskonałym, ale najlepszym do osiągnięcia w obecnej sytuacji kompromisem.

- Prawda jest taka, że państwa demokratyczne są na świecie w mniejszości. Nie wiem więc, jak Amerykanie chcieliby przekonać niedemokratyczną większość do ochotniczego wykluczenia się z tworzonej instytucji - stwierdził w rozmowie z "Gazetą" jeden z unijnych dyplomatów. - Albo przyjmiemy istniejący projekt i potem ewentualnie będziemy go poprawiać, albo pozostaniemy na długie jeszcze lata z coraz bardziej pogrążającą się w politycznych sporach, nieefektywną Komisją - dodał.

Zdanie to podzielają największe organizacje pozarządowe broniące praw człowieka. Reed Brody z Human Rights Watch obawia się wręcz, że USA blokują reformę, żeby pokazać nieefektywność ONZ.

- To prawda, że jest to skandal, że gdy płoną wioski w Darfurze, w Czeczenii giną cywile, świat pozbawiony jest organizacji, która mogłaby te wydarzenia napiętnować. Ja winię jednak za to upór Stanów Zjednoczonych! - mówił "Gazecie" Brody. - Rada według obecnego projektu jest naprawdę znaczącą poprawą w stosunku do Komisji i w Waszyngtonie zdają sobie z tego sprawę.

Manuel Rodriguez Cuardos, były peruwiański minister spraw zagranicznych miał kierować pracą tegorocznej Komisji Praw Człowieka. - Wspólnota międzynarodowa ma tydzień na podjęcie decyzji. Cokolwiek się stanie, wznowimy pracę w przyszły poniedziałek. I albo będziemy się szykować do reformy, albo będziemy musieli pracować po staremu - powiedział wczoraj.