Wybory lokalne w Holandii pod znakiem imigracji

Holendrzy wybierali wczoraj władze lokalne. Kiełbasą wyborczą była twarda polityka wobec imigrantów

Teoretycznie mieszkańcy Amsterdamu, Goudy i Haarlemu powinni się martwić, czy wybrane przez nich we wtorek władze miejskie nie podniosą opłat za wywózkę śmieci i czy będą sprawnie sprzątać psie odchody z trotuarów. Tymczasem już drugi raz z rzędu kampanię wyborczą zdominował problem imigracji. Tym razem nawet ministrowie centroprawicowego rządu zmienili się w nieprzejednanych populistów eksploatujących lęki Holendrów przed przybyszami z Azji, Afryki i Bałkanów.

Elekcję do władz ponad 400 miast i gmin w Holandii postrzega się jako test przed przyszłorocznymi parlamentarnymi. Partie obecnie rządzące chciały wzmocnić swą pozycję kosztem typowanych na przyszłorocznych faworytów opozycyjnych socjaldemokratów (PvD). Nie udało się - lewica zwyciężyła, zdobywając prawie 24 proc. głosów. Przywódca PvD Wouter Bos ma coraz większe nadzieje na to, że w 2007 roku przejmie fotel premiera po chadeku Janie Peterze Balkenende.

Ofiarami wyborczej gry stali się jednak nie politycy partii chadeckich czy liberałów, ale ludzie tacy jak Taida Pasic. Ta 18-letnia dziewczyna, której rodzina uciekła kilka lat temu do Holandii z Kosowa, nie skończy szkoły średniej. Choć do egzaminu zostało jej kilka miesięcy, odpowiedzialna za politykę imigracyjną minister Rita Verdonk z liberalnej VVD w ferworze kampanii wyborczej nie przedłużyła jej prawa pobytu. Według pani minister dziewczyna złamała prawo imigracyjne i - mimo protestów części polityków i mieszkańców Winterswijk, w którym Taida chodziła do szkoły - dziewczynę czeka deportacja. Niezwykłym jak na Holandię pokazem tępej siły było skucie jej na początku roku w kajdanki przez policję w obecności całej klasy.

Perypetie Pasic opisywane od wielu dni przez holenderskie gazety to przykład twardej linii wobec imigrantów, która podoba się sporej części wyborców. W ostatnich latach w Holandii doszło do dwóch politycznych zabójstw - antyimigranckiego populistycznego polityka Pima Fortuyna w 2002 i słynącego z krytycyzmu wobec muzułmanów reżysera Theo van Gogha. W kraju uważanym niegdyś z wzór tolerancji rośnie mur między imigrantami a białymi Holendrami.

Do ofiar twardej polityki wobec obcych można zaliczyć geja u lesbijkę z Iranu, których pani minister chce deportować, wiedząc, że w ich ojczyźnie mogą być prześladowani. Przeciw temu protestują międzynarodowe organizacje praw człowieka. Ofiarą są też kibice futbolu. Verdonk nie chce przyspieszyć procedury naturalizacyjnej czarnoskórego piłkarza Feyenoordu Rotterdam Salomona Kalo z Wybrzeża Kości Słoniowej. Jeśli minister się uprze zdolny piłkarz nie włoży koszulki pomarańczowych na czerwcowym mundialu.