Sześcioro dzieci zginęło w pożarze

Najstarszy chłopiec Leszek miał 16 lat, najmłodsze - bliźniaczki Aleksandra i Alicja - zaledwie siedem miesięcy. Zginęli wczoraj rano we wsi Kiniki koło Płońska

Kiniki to zaledwie kilkanaście domów, w tym gospodarstwo państwa S. - parterowy murowany domek z drewnianym poddaszem i dwa budynki gospodarcze. Policja ustaliła już, że gdy pojawiły się płomienie, ojca nie było w domu, poszedł do lasu, prawdopodobnie po opał.

Matka była wówczas na podwórzu. Co dokładnie się wydarzyło, dlaczego nie wynosiła dzieci z budynku, tylko pobiegła zaalarmować sąsiadów, nie wiadomo. Policja czeka, aż minie szok, wczoraj nie udało się jej przesłuchać. Pewne jest tylko, że rodzice byli trzeźwi.

- Gdy dobiegłem na miejsce, to pół domu już się paliło - opowiadał wczoraj sąsiad S. Krzysztof Przybyszewski, który jako jeden z pierwszych był na miejscu. - Obok domu stała sąsiadka i krzyczała, że w środku są dzieci. Strażacy też już byli, ale te swoje węże rozkładali. Krzyknąłem na jednego z nich i we dwóch żeśmy wskoczyli do środka. I tak wynosiliśmy jedno za drugim.

Najpierw strażacy, potem lekarz pogotowia próbowali reanimować dzieci, ale okazało się, że cała piątka śmiertelnie zatruła się czadem: siedmiomiesięczne bliźniaczki Aleksandra i Alicja, trzyletni Krzyś, pięcioletni Adaś, 11-letnia Marysia.

Nie udało się wynieść z płonącego budynku 16-letniego Leszka. Chłopiec był niepełnosprawny, nie poruszał się samodzielnie.

Dwoje dzieci było w tym czasie w szkole: 13-letnia Joanna i 9-letni Józef. Byli w szkole w Raciążu. Rodzina S. żyła bardzo skromnie, utrzymywała się z comiesięcznych zasiłków z gminnej pomocy socjalnej.

Przyczyny pożaru będą badane. Strażacy podejrzewają, że wszystko zaczęło się od niesprawnej instalacji elektrycznej.