To pierwsza zakończona ugodą sprawa sądowa w sprawie osób więzionych po 11 września, ale w amerykańskich sądach toczy się jeszcze przynajmniej kilkanaście takich procesów.
Jeden z nich to pozew zbiorowy złożony przez kilkuset byłych więźniów aresztu dla podejrzanych o terroryzm, który stworzono po 11 września na nowojorskim Brooklynie.
W sumie w ciągu kilku tygodni bezpośrednio po 11 września 2001 r. FBI zatrzymało 762 osoby, które nie były obywatelami USA.
Zatrzymań dokonywano głównie w arabskich i muzułmańskich dzielnicach Nowego Jorku, Waszyngtonu, Detroit, Chicago i Los Angeles. Organizacje broniące praw obywatelskich nazywały je "łapankami" i "masowymi aresztowaniami" i przyrównywały do niesławnych obozów dla Amerykanów japońskiego pochodzenia, które tworzono podczas II wojny światowej.
184 z zatrzymanych osób uznano za "szczególnie interesujące" i od września 2001 do końca sierpnia 2002 r. trzymano w specjalnym ośrodku na Brooklynie. Żadnemu z zatrzymanych nie postawiono w końcu zarzutów związanych z terroryzmem. Kilkaset osób zostało deportowanych za wykroczenia imigracyjne, głównie za pobyt w USA bez ważnej wizy. Innym postawiono rozmaite zarzuty kryminalne i też deportowano.
W ugodzie sądowej zawartej między Departamentem Sprawiedliwości USA a 38-letnim Egipcjaninem Ehabem Elmaghraby zapisano, że rząd nie przyznaje się do żadnych stawianych w pozwie zarzutów, jednak wypłaca pieniądze, gdyż uznaje, że stan zdrowia zatrzymanego znacznie się pogorszył podczas pobytu w areszcie.
Prawnicy twierdzą, że zawarcie ugody w jednej sprawie nie oznacza, że rząd zmięknie wobec innych pozwów. - Ale jest to jakaś forma wzięcia na siebie odpowiedzialności za to, co się stało - mówi dziennikowi "New York Times" prof. Gerald Neuman z Columbia University.
Elmaghraby do 2001 r. przez 13 lat pracował w barze przy nowojorskim Times Square, a w weekendy miał stoisko na pchlim targu. Zatrzymano go pod koniec września 2001 r., gdy funkcjonariusze FBI zrobili rewizję w budynku, w którym wynajmował mieszkanie. Właściciel budynku, Arab, wiele lat wcześniej złożył - podobnie jak zamachowcy z 11 września - podanie do szkoły pilotażu.
Po miesiącach pobytu w więzieniu Elmaghraby przyznał się do korzystania ze sfałszowanej karty kredytowej, odsiedział kolejne kilka miesięcy i został deportowany. Dziś utrzymuje, że przyznał się do zmyślonego zarzutu w zamian za obietnicę szybkiego wyjścia na wolność.
W 2004 r. Elmaghraby nakłaniany przez amerykańskich działaczy praw obywatelskich wniósł pozew przeciw ówczesnemu sekretarzowi sprawiedliwości Johnowi Ashcroftowi, szefowi FBI Robertowi Muellerowi i innym wysokiej rangi urzędnikom państwowym. Oskarżył ich o "spiskowanie w celu bezprawnego pozbawienia go wolności", a następnie przetrzymywanie bez procedur prawnych, zamykanie w izolatce, bicie, popychanie, poniżanie, częste rewizje, w tym w otworach anatomicznych ciała. Podczas jednej z takich rewizji, twierdzi Elmaghraby, strażnik włożył mu latarkę do odbytu.
W 2003 r. dochodzenie potwierdziło przypadki nadużywania siły i gwałcenia praw więźniów przez dziesięciu strażników więzienia na Brooklynie. Kilku z nich wyrzucono z pracy, innych zdegradowano.
Sprawa ugody w sprawie Egipcjanina nabrała tempa, gdy sędzia sądu federalnego w Nowym Jorku nakazał zeznawanie w sprawie Ashcroftowi i Muellerowi. Stało się tak, gdy sąd odrzucił pisemne wyjaśnienia urzędników państwowych. Argumentowali oni, że po zamachach 11 września pojawiły się "specjalne okoliczności", gdy trzeba było robić wszystko, by zapobiec oczekiwanym kolejnym zamachom. "Przetrzymywanie tych ludzi było usprawiedliwione w obliczu narodowej katastrofy. W tamtych okolicznościach nie było precedensów prawnych, którymi można było się kierować" - napisali rządowi prawnicy.
"Unikalne wyzwania, przed jakimi stanęły nasze służby bezpieczeństwa po atakach 11 września 2001 roku nie usprawiedliwiają łamania konstytucyjnych uprawnień" - odpisał im sędzia.