Ustawę o ochronie małoletnich przed szkodliwymi treściami PiS wpisało do paktu stabilizacyjnego. Przewiduje on zakaz przedstawiania "przemocy, scen wulgarnych i obscenicznych" w prasie, programach radiowych i telewizyjnych, reklamach i grach komputerowych dla dzieci i młodzieży. Ale też w gazetach, gdzie są pojedyncze artykuły adresowane do młodego odbiorcy.
PiS przedstawi projekt ustawy w ciągu dwóch miesięcy. - Oprzemy się na projekcie obywatelskim zgłoszonym w poprzedniej kadencji - mówi poseł Tadeusz Cymański (PiS). W internecie można znaleźć założenia do tego obywatelskiego projektu przygotowane przez dr. Krzysztofa Szczerskiego. Czytamy w nich: "Ustawa wprowadza też najwyższą kategorię obejmującą przekazy, które nie mogą być w żadnym wypadku obecne w przestrzeni publicznej, określone w słowniczku ustawy jako sceny przemocy, sceny wulgarne i sceny obsceniczne".
Czy PiS-owski projekt pójdzie aż tak daleko? - Są pewne treści ekstremalne, których moim zdaniem w mediach nie powinno być. Musimy je zdefiniować, czeka nas publiczna debata - mówi Cymański.
Ale to nie koniec. Wszystkie gazety, programy, reklamy - i te dla młodzieży, i dla dorosłych - będą musiały mieć specjalne oznaczenia informujące rodziców, czy dzieci mogą je oglądać i od jakiego wieku.
To znakowanie będzie obowiązkowe dla wszystkich mediów. Znaczków będzie kilka - dla przekazów ze scenami przemocy, z krwawymi zdjęciami, z treściami erotycznymi. Dla tych, które dziecko może oglądać samo, i takich, które powinno oglądać tylko w towarzystwie dorosłych. Wydawcy będą sobie przyznawać znaczki sami, ale na podstawie wytycznych zapisanych w ustawie. Gdyby np. w kiosku pojawiła się gazeta bez oznaczenia albo ze złym znaczkiem, wydawcy groziłaby grzywna.
- Nad przestrzeganiem ustawy ma czuwać Centrum Dobrych Mediów - mówi poseł Cymański.
Pomysły są dwa: albo CDM będzie podlegać Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, albo rządowi. Poseł wyjaśnia: - Chcemy uniknąć przerostu zatrudnienia, tam będzie pracować najwyżej kilkanaście osób.
Na finansowanie Centrum też są dwa pomysły: z budżetu albo z opłat od mediów. "Intymne infekcje mogą zniszczyć Waszą miłość" - ostrzegała w czerwcu "Filipinka", miesięcznik dla nastolatek. Kilka stron dalej zaniepokojona Edyta pyta: "Od dwóch lat współżyję z chłopakiem. Niedawno pojawił się problem. Kiedy się kochamy, po minucie, dwóch mam już orgazm. Czy coś jest ze mną nie tak?".
- Czy takie treści powinny być dostępne dla nastolatków? Ja jestem przekonany, że nie. Ale przy pracach nad ustawą zaprosimy do dyskusji wydawców - mówi Cymański.
Telewizje od 2000 roku stosują system oznaczania swoich programów. Najpierw odbywało się to w ramach inicjatywy "Przyjazne media", a teraz na mocy rozporządzeń KRRiT.
Wojciech Dziomdziora, członek KRRiT: - Nie ulega wątpliwości, że należy chronić małoletnich przed szkodliwymi treściami, a w Polsce ta ochrona nie jest wystarczająca. Ale należy się zastanowić, jak mamy to osiągnąć. Nie wiem, czy znakowanie prasy będzie skuteczne. Powinniśmy raczej skuteczniej egzekwować zakaz rozpowszechniania pornografii, który już obowiązuje - uważa Dziomdziora.
W niektórych państwach prasę erotyczną sprzedaje się w ciemnych kopertach. Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy, zaznacza jednak, że żaden kraj w Europie nie zdecydował się na znakowanie gazet pod kątem treści. - Nie wyobrażam sobie, jak to robić w praktyce. Nikt mi nie wmówi, że gazeta, która danego dnia publikuje drastyczne zdjęcia, będzie specjalnie zakładała sobie na pierwszej stronie jakiś stempelek!
- Prawdopodobnie wszystko skończy się tylko na planach - uważa Bogusław Kwarciak, psycholog, pracownik naukowy i dyrektor strategiczny agencji reklamowej Opus B. - Strumienia informacji płynącego do młodych ludzi z mediów nie da się okiełznać nawet za pomocą armii urzędników (w przypadku internetu należałoby sprawdzać na bieżąco miliony linków w ciągu doby).