Każdy paleontolog marzy o takim znalezisku. To przecież zaledwie jedna skamieniałość, a tyle razy można w jej opisie wymieniać "naj":
* najstarszy ssak z zachowanymi szczątkami futra (ma aż 164 mln lat!);
* najstarszy ssak, którego ciało było przystosowane do pływania (inne znaleziska są o ponad 100 mln lat młodsze);
* największy i najcięższy ssak okresu jurajskiego (ponadpółkilowa waga to blisko dziesięć razy więcej niż zwyczajowe 50 g większości jego ówczesnych krewniaków).
A to dopiero wstęp do informacji, jakie niesie ze sobą odkrycie nowego gatunku ssaka z ery mezozoicznej. Tę erę w dziejach Ziemi, która trwała od około 250 do blisko 65 mln lat temu, zwykło się nazywać czasem dinozaurów. Wraz z początkiem ery mezozoicznej władzę na lądach przejęły bowiem te wielkie gady. - Ssaki wykształciły się tylko trochę później - tłumaczy prof. Zofia Kielan-Jaworowska z Instytutu Paleobiologii PAN. - Gdy jednak dinozaury osiągnęły ogromne rozmiary, prowadząc dzienny tryb życia, ssaki pozostawały maleńkimi zwierzętami (wielkości myszy lub szczura) o zwyczajach nocnych. Swoje rozmiary zaczęły powiększać dopiero po wymarciu wielkich gadów 65 mln lat temu.
Przez długi czas wszystkie znajdowane skamieniałości ssaków z ery dinozaurów wydawały się potwierdzać ten scenariusz. Miały też kilka innych cech wspólnych. Wszystkie były przystosowane do poruszania się po powierzchni ziemi lub - rzadziej - do rycia. Ich zęby wskazywały na owado- albo wszystkożerność; nieliczne były drapieżne. Innych możliwości nie było.
Ale na początku XXI wieku zaczęły pojawiać się doniesienia o skamieniałościach, które nie mieściły się w tym schemacie. Najpierw odkryto, że niektóre ssaki mezozoiczne umiały wspinać się po drzewach. Potem znaleziono zwierzę, które rozmiarami dorównywało dzisiejszym lisom. Co najdziwniejsze, w jego żołądku tkwiły pozostałości po... małych dinozaurach. Następnie okazało się, że żyły wówczas zwierzęta w taki sposób przystosowane do polowania na owady kolonijne jak dzisiejsze mrówkojady czy kolczatki. No a teraz w Chinach, w skałach środkowej jury, trafił się nasz bohater - Castorocauda lutrasimilis .
Już sama nazwa wskazuje, co to za gagatek. Jej pierwszy człon można z łaciny przetłumaczyć jako "bobrowy ogon", a drugi - "wydropodobny". Jak piszą w najnowszym "Science" Quiang Ji z uniwersytetu w Nanjinie (Chiny), Zhe-Xi Luo z Carnegie Museum of Natural History w Pittsburghu (USA) oraz dwaj ich współpracownicy, nazwa pochodzi od charakterystycznego kształtu ogona. Jest on spłaszczony i pokryty łuskami oraz włosami. Wypisz, wymaluj ogon bobra. Jeśli jednak spojrzeć na to zwierzę od przodu, podobieństwo zanika. - Bobry mają przednią część pyska rozszerzoną - mówi prof. Kielan-Jaworowska - a u Castorocauda jest ona raczej wydłużona.
Zwierzęta te różniły się też zwyczajami pokarmowymi. Bóbr jest wegetarianinem. Budowa zębów nowo odkrytego prassaka wskazuje na upodobanie do ryb oraz różnorakich bezkręgowców wodnych. Tryb jego życia był więc raczej zbliżony do dzisiejszej wydry. Od obu swych imienników Castorocauda lutrasimilis różnił się budową szkieletu i zębów. Na jej podstawie naukowcy uznali swe znalezisko za przedstawiciela dokodontów. - To bardzo nieliczna grupa ssaków, która żyła w erze mezozoicznej i wymarła bezpotomnie - tłumaczy prof. Kielan-Jaworowska. - Ich zęby na pierwszy rzut oka przypominają zęby trzonowe niektórych ssaków łożyskowych. Teraz okazuje się, że dokodonty upodobniły się do pewnych łożyskowców także unikalnym, ziemno-wodnym trybem życia.
Autor jest redaktorem "National Geographic Polska"