Robótki ręczne mężczyzn

W Nowym Jorku powstał pierwszy na świecie profesjonalny klub robótek ręcznych dla mężczyzn

Godz. 20.30. 14. Ulicą w dzielnicy Greenwich Village w kierunku Knit New York, sklepu z wełną, zmierza grupa mężczyzn. Uśmiechy na twarzy, w rękach kolorowe torby. Za chwilę usiądą za stolikami. Wyjmą z toreb wełnę, szydełka i druty. Kto zapomniał sprzętu, sklep z wełnianym akcesoriami chętnie pomoże. Dochodzi godz. 21 - zaczyna się lekcja.

- Najpierw zrobimy łańcuszek długi na 20 oczek. Oczko w prawo, oczko w lewo - tłumaczy Terry Urman, nauczycielka robótek ręcznych. Panowie w skupieniu słuchają jej słów.

Wszystko zaczęło się w grudniu ub.r., kiedy to jeden z klientów rzucił niby żartem: - Zawsze marzyłem, żeby nauczyć się robić na drutach. Jak sięgam pamięcią, na drutach robiła moja babcia, później mama, teraz żona. Za rok idę na emeryturę i wtedy dobrze byłoby, żebyśmy mieli wspólne hobby.

- To nasunęło mi pomysł, by otworzyć kurs robótek ręcznych dla mężczyzn - mówi Miriam Maltagliati, właścicielka sklepu - Powiesiliśmy ogłoszenie. Na początku panowie reagowali śmiechem. Potem pytali: - Czy już ktoś się zapisał? Żaden nie chciał być pierwszy. W końcu skompletowaliśmy dziesięcioosobową grupę. Teraz mamy już ich trzy i kolejnych chętnych.

Co pociąga panów w tych robótkach? - można przeczytać na stronie internetowej sklepu (www.knit.newyork.com).

- To naprawdę klub w dobrym stylu. Oprócz robótek prowadzimy tu dysputy, żartujemy. Wszystko przy dobrej kawie albo drinku. Naprawdę można się tu zrelaksować - pisze Bob.

Najdłuższy szalik

Amerykanie Ameryki nie odkryli. W Niemczech od kilku miesięcy powstaje mundialowy szalik - o długości 60 km, szerokości 25 cm - będzie miał barwy narodowe Niemiec. Szyciem, szydełkowaniem i robieniem na drutach zajmuje się 350 grup z 60 miast, to blisko 2 tys. osób. Jest w wśród nich kilkunastu mężczyzn.