PiS proponuje powszechny dostęp do teczek

PiS chce obecną lustrację zastąpić ogólnopolską lekturą esbeckich teczek. Każdy Polak będzie mógł zajrzeć do teczki osoby publicznej i na tej podstawie wyrobić sobie pogląd o jej kwalifikacjach moralnych

Tak pomyślana lustracja mogłaby objąć nawet 100 tys. osób. Do czyich teczek będą mogli zaglądać Polacy? Władzy każdego szczebla: od prezydenta, marszałków Sejmu, członków rządu, dyrektorów i kierowników urzędów centralnych, poprzez samorządy od województwa aż do gminy, do władz spółek z udziałem skarbu państwa. A także prawników, naukowców oraz wydawców i redaktorów naczelnych w mediach publicznych i prywatnych.

Dziś do cudzych teczek mogą zajrzeć tylko historycy i dziennikarze. Do swoich - tzw. pokrzywdzeni, czyli ci, których SB inwigilowała.

PiS podkreśla, że nie chce nowelizować ani ustawy lustracyjnej, ani ustawy o IPN. Ich zdaniem są to ustawy źle napisane i nie da się ich poprawić. Zamiast nowelizacji PiS proponuje całkiem nową ustawę "o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa komunistycznego z lat 1944-90 oraz treści tych dokumentów".

Ocena moralna

Projekt tej ustawy prezentował wczoraj jego autor poseł PiS Arkadiusz Mularczyk, 35-letni adwokat, który razem z obecnym ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro skończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim.

W uzasadnieniu jasno wykłada cel napisania nowej ustawy lustracyjnej. Jest nim "ochrona i umocnienie demokracji w RP poprzez doprowadzenie do stanu, w którym najważniejsze funkcje publiczne w państwie będą pełnione przez osoby, których przeszłość nie budzi wątpliwości w zakresie służby, pracy bądź takich kontaktów z organami bezpieczeństwa państwa, których ocena moralna musi być negatywna".

Projekt ustawy znosi instytucję Rzecznika Interesu Publicznego (jego pracownicy mają przejść do IPN) i sąd lustracyjny, który na wniosek rzecznika sprawdzał prawdziwość oświadczeń lustracyjnych, czyli weryfikował wiarygodność esbeckich materiałów.

Nie będzie oświadczeń lustracyjnych i lustracyjnych kłamców. Zamiast lustracyjnego procesu PiS chce otworzyć wszystkim Polakom dostęp do materiałów, które zgromadziła SB, a które dziś leżą w archiwach IPN.

Zaświadczenia w internecie

Autorzy projektu twierdzą, że w ten sposób realizują konstytucyjne gwarancje "zapewniające obywatelom prawo do informacji o osobach pełniących funkcje publiczne i wykonujących zawody zaufania publicznego".

To prawo PiS chce obywatelom zapewnić w dwojaki sposób:

poprzez umożliwienie wszystkim wglądu do teczek osób podlegających lustracji;

poprzez dostęp do zaświadczeń, które IPN będzie wydawał osobom lustrowanym. Zaświadczenia będą opisywały zawartość esbeckich archiwów na temat danej osoby (m.in. będą tam dane o zobowiązaniu do współpracy, werbunku, przyjętych korzyściach materialnych, donosy). Te zaświadczenia będą publikowane w rejestrze IPN, który będzie dostępny przez internet.

O zaświadczenie będzie musiała wystąpić każda osoba podlegająca lustracji. Jeśli nie zrobi tego sama, wyręczy ją w tym IPN - będzie musiał wszcząć postępowanie w sprawie wydania zaświadczenia z urzędu.

Na stanowiska tylko ze świadectwem moralności

Autorzy projektu nie przewidują żadnych sankcji za tajną współpracę z SB czy pracę w PRL-owskich tajnych służbach. Ale w projekcie zapisali, iż "zaświadczenie uwzględnia się przy ocenie kwalifikacji moralnych wymaganych dla zajmowania funkcji publicznych". Oznacza to, że bycie tajnym współpracownikiem może dla pracodawcy oznaczać brak kwalifikacji moralnych i być podstawą do zwolnienia z pracy lub odmowy zatrudnienia.

- Pierwsze czytanie tego projektu ma się odbyć na najbliższym posiedzeniu Sejmu, potem projekt trafi do komisji - mówi Mularczyk - Nie sądzę, żeby ustawa mogła wejść w życie bardzo szybko, ale myślę, że na jesienne wybory samorządowe będzie już gotowa.

Koszty wprowadzenia nowych przepisów nie są znane. Mularczyk ma nadzieję, że nie będą wysokie, bo 30 proc. osób wykonujących wymienione w projekcie funkcje publiczne to ludzie urodzeni po 1972 r., których ustawa by nie obejmowała.

Wersja LPR: tylko partie i prasa

Poszerzyć dostęp do teczek chce też LPR. Ale niczym nieograniczony wgląd do tych materiałów chce dać tylko dwóm grupom: szefom partii politycznych i redaktorom naczelnym, ale tylko prasy. Radia i telewizji już nie.

Partie polityczne miałyby możliwość wglądu do teczek swoich członków. Za ich zgodą. Projekt LPR przewiduje też inne rozwiązanie: już w statucie partii byłby zapis, że członkostwo w niej automatycznie oznacza zgodę na wgląd do IPN-owskich archiwów.

Redaktorzy naczelni prasy mogliby - według LPR - zaglądać do teczek praktycznie całej władzy: od prezydenta, członków rządu, marszałków Sejmu i Senatu, urzędów naczelnych i centralnych, przez urzędy wojewódzkie, NIK, samorząd aż po banki państwowe, spółki skarbu państwa i agencji państwowych.