"Przeminęło z wiatrem", czyli wszystko dla pań

"Przeminęło z wiatrem" z 1939 r. to film legenda. I równocześnie podwójna apoteoza. Po pierwsze, silnej kobiety takiej jak Scarlett O'Hara (Vivien Leigh), która ma takie samo jak mężczyźni prawo do ułożenia sobie życia po swojemu. Robi to zresztą z wdziękiem - gdy na horyzoncie pojawia się jakiś trudny do rozwiązania problem, powiada: "Pomyślę o tym jutro".

Po drugie, amerykańskiego Południa, które choć przegrało w wojnie secesyjnej z Północą, było przecież kolebką tzw. konserwatywnych wartości (począwszy od szacunku dla ziemi; posiadłość bohaterów nazywa się Tara).

Film ma w oryginale tytuł "Gone with the Wind", co pozwala Amerykanom mówić o nim w skrócie GWTW. Do 1956 r. zobaczyło go w Stanach 100 mln widzów. W 1978 r. telewizja CBS za 35 mln dol. kupiła prawa do jego eksploatacji przez 20 lat.

Ten gigant to właściwie osobiste dzieło ambitnego producenta Davida O. Selznicka (1902-65). Prawa do powieści Margaret Mitchell nabył w czerwcu 1936 r., a zdjęcia ruszyły 26 stycznia 1939 r. Tyle że sekwencję pożaru Atlanty reżyser George Cukor nakręcił, używając siedmiu kamer, już w grudniu 1938 r.

W lutym 1939 r., po 15 dniach pracy, Cukor został zwolniony na życzenie Clarka Gable'a (Rhett Butler), który był zazdrosny o to, że ten reżyser-homoseksualista koncentruje się głównie na rolach kobiecych, oczywiście jego kosztem. Dlatego po nakręceniu sceny balu charytatywnego za kamerą usiadł Victor Fleming (to on figuruje w annałach jako reżyser GWTW). Ale Vivien Leigh i Olivia de Havilland (grająca kuzynkę Melanię) i tak po kryjomu chodziły na próby z Cukorem. Gdy przemęczony Fleming, który dopiero co ukończył "Czarnoksiężnika z krainy Oz", popadł w depresję i manię samobójczą, 1 maja 1939 r. zastąpił go Sam Wood. Ten pracował do końca czerwca (jego jest w wersji ostatecznej ok. 30 min).

W sumie ta trójka nakręciła 88 godzin materiałów! A gotowy film ma 222 min.

Nad scenariuszem pracowało 15 autorów - w tym Ben Hecht i F. Scott Fitzgerald - ale Oscara dostał tylko Sidney Howard, skądinąd pośmiertnie, bo zginął w wypadku na farmie. Zmiany wprowadzane przez kolejnych piszących zaznaczano innym kolorem, więc scenariusz szybko zyskał miano "tęczowego".

Majstersztykiem reklamowym Selznicka było zrobienie sprawy narodowej z odpowiedzi na pytania: kto ma zagrać Rhetta? A kto Scarlett? Odpowiedź na pierwsze przyszła dość szybko - Gable zdystansował m.in. Gary'ego Coopera i Ronalda Colmana. Rolę przyjął dlatego, że potrzebował pieniędzy na rozwód z 17 lat starszą od siebie Rheą Langham i na ślub z o osiem lat młodszą Carole Lombard.

Drugie pytanie ekscytowało masy miesiącami. Gdyby nie Leigh, która przyjechała z Anglii z Laurence'em Olivierem, rolę dostałaby pewnie Paulette Godard (jedna z żon Chaplina), choć Selznick bał się, że obsadzenie Żydówki będzie źle przyjęte. W odwodzie pozostawały m.in. Katharine Hepburn, Lana Turner i Ann Sheridan. Po pierwszym spotkaniu z Leigh Selznick napisał do żony: "To nasz czarny koń; wykapana Scarlett i cholernie ładna". Leigh zapłacono za rolę 25 tys. dol. (za 125 dni zdjęciowych), Gable'owi - jako uznanej już gwieździe - 121 tys. (za 71 dni).

Jeszcze w dwóch kwestiach GWTW było prekursorskie. Nakręcono je w Technicolorze (dopiero wtedy raczkującym) i przyniosło pierwszego Oscara Murzynce - Hattie McDaniel, za drugoplanową rolę Mammy, piastunki Scarlett.