Bielan na odsiecz prezydentowi

Nie poznajemy Lecha Kaczyńskiego. Traci popularność. PiS ma plan, jak to zmienić. PiS-owski europoseł i spec od wizerunku Adam Bielan wrócił wczoraj z Brukseli, by podreperować notowania prezydenta, którego ostatnio dystansuje w sondażach premier Kazimierz Marcinkiewicz.

- Właśnie wsiadam do samolotu - mówił nam Bielan wczoraj ok. 15. - Poproszono mnie, bym popracował nad wizerunkiem medialnym pana prezydenta.

W Pałacu Prezydenckim oficjalnie nic nie mówią o tej misji. Jednak odsiecz z Brukseli jest faktem. Co takiego się stało, że prezydentowi potrzebna jest pilna pomoc? Kaczyński spada na łeb na szyję w rankingach zaufania i popularności. Według styczniowego badania CBOS prezydentowi ufa jedynie 58 proc. Polaków - to mniej aż o 8 pkt proc. niż w listopadzie. Dla polityka, który swoją pozycję budował przede wszystkim na społecznej wiarygodności, to wielki kłopot.

Współpracownicy próbują znaleźć usprawiedliwienie dla tej sytuacji. Jeden z nich mówi nam: - Pan prezydent to polityk poważny, dojrzały, nie uznaje działań pod publiczkę.

Jednak zdaniem specjalistów od politycznego PR wizerunek prezydenta jest fatalny. - Właściwie można powiedzieć, że Lech Kaczyński w ogóle nie ma wizerunku - mówi prof. Jerzy Olędzki z Instytutu Dziennikarstwa UW. - Prezydenta po prostu nie ma. Nie daje obywatelom żadnych sygnałów, że cokolwiek robi. Jeśli jego notowania mają się poprawić, to musi się zmienić. Kaczyński musi pokazać, że w pocie czoła wykonuje swoją pracę.

Sytuację pogarsza to, że Kaczyński głośno zapowiadał, że będzie aktywnym prezydentem. Na razie tego nie widać.

Dobrym przykładem promocji jest Aleksander Kwaśniewski. Prezydenturę zaczynał w fatalnej atmosferze (sprawa Oleksego). Jednak zaraz po zaprzysiężeniu ruszył w objazd po kraju, Zakopanemu obiecał olimpiadę, a do swojej kancelarii powołał ludzi związanych z opozycją demokratyczną. Wszędzie było go pełno i to zadziałało. Po miesiącu prezydentury zaufanie do niego wzrosło z 56 do 68 proc.

Czy to samo uda się Bielanowi? Całkiem możliwe. To on razem z Michałem Kamińskim wspomagał Kaczyńskiego w czasach jego stołecznej prezydentury i tworzył strategię ostatniej kampanii wyborczej. To oni trzy lata temu w najgorsze mrozy wysłali swojego bossa, by z gigantycznym termometrem sprawdził temperaturę w wyziębionym autobusie komunikacji miejskiej. Po przejażdżce miał powiedzieć tylko jedno: grzać. Wyszło doskonale.

Dzięki stołecznej prezydenturze Lech Kaczyński oswoił się z mediami, nauczył się być na pierwszej linii, radzić sobie z sytuacjami kryzysowymi. Pod koniec urzędowania w Warszawie był swobodny, naturalny, doskonale prezentował się publicznie. Po wejściu do Pałacu Prezydenckiego, gdy przejął odpowiedzialność za cały kraj, wszystko się zmieniło. Prezydent raczej unikał publicznych wystąpień, a sztab jego doradców nie umiał dobrze sprzedać wizyty w USA. Polacy zapamiętali dziwaczny wygląd Kaczyńskiego, który w wielkim strażackim hełmie odwiedzał miejsce katastrofy w Katowicach. Sam prezydent nie obronił się przed zarzutami, że jest głównie bratem Jarosława, nie zaś prezydentem Polski.

Adam Bielan ma już plan, jak to zmienić. - Lech Kaczyński już nie będzie się kojarzył z bratem. To przede wszystkim prezydent, człowiek, który ciężko pracuje. Jest o wiele bardziej zaangażowany w pracę niż jego poprzednik Aleksander Kwaśniewski, tyle że dotąd nikt nie potrafił tego wyeksponować.

Jeszcze przed nadejściem wiosny możemy się spodziewać wielkiej ofensywy prezydenta. Czy polepszy ona jego wizerunek? Zobaczymy.