Katowice: zatrzymano właścieli MTK

Zatrzymani właściciele katowickiej hali. Dwóch członków zarządu i dyrektor techniczny Międzynarodowych Targów Katowickich zatrzymani przez policję. Prokuratura twierdzi, że zawalenie się hali wystawowej było skutkiem ich zaniedbań. Grozi im osiem lat więzienia

Decyzja o zatrzymaniu członków kierownictwa MTK zapadła już w poniedziałek. Na wszystkie przejścia graniczne oraz lotniska w kraju wysłano numery paszportów prezesa MTK Bruce'a R., wiceprezesa Ryszarda Z. oraz odpowiedzialnego za sprawy techniczne dyrektora Adama H. Straż Graniczna dostała polecenie niewypuszczania ich z kraju.

Wczoraj o szóstej rano policjanci pojawili się pod drzwiami mieszkań biznesmenów. Bruce R., który ma podwójne obywatelstwo (angielskie i nowozelandzkie) oraz stałą kartę pobytu w Polsce, poprosił tylko o tłumacza.

Chorującego na serce Ryszarda Z. tuż po zatrzymaniu zawieziono do lekarza. Ten uznał, że Z. można przesłuchać.

Katowicka prokuratura odmówiła udzielenia informacji o zarzutach przedstawionych szefom MTK. Ujawnił je za to Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości. - Chodzi o nieumyślne spowodowanie katastrofy budowlanej zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz umyślne spowodowanie bezpośredniego zagrożenia taką katastrofą - tłumaczył na konferencji prasowej w Warszawie.

Prokuratorzy nie mają wątpliwości, iż szefowie MTK dopuścili się zaniedbań przy eksploatacji hali. W efekcie 28 stycznia na kilkuset zgromadzonych w niej wystawców gołębi runął dach. Zginęło 65 osób, a 170 zostało rannych.

Na początku 2002 r. dach hali został już uszkodzony przez zalegający śnieg. Wygięły się blachy i pękły łączenia na jednym z dźwigarów. - Kierownictwo MTK zataiło te uszkodzenia przed powiatowym inspektorem budowlanym. Ich naprawa była samowolką budowlaną - tłumaczył nam wczoraj jeden z prokuratorów.

Sytuacja powtórzyła się w grudniu zeszłego roku, kiedy na dachu znowu zaległa gruba warstwa śniegu. Topniejąc, zamieniła się w kilkucentymetrową powłokę lodu. Aby ją usunąć, trzeba było użyć kilofów. Kierownictwo firmy zdecydowało jednak, żeby tego nie robić. Obawiano się zniszczenia folii uszczelniającej dach. - W grę wchodził też aspekt finansowy. Taka operacja kosztowałaby kilkanaście tysięcy zł - mówi nasz informator z prokuratury.

Jerzy Engelking, zastępca prokuratora generalnego, powiedział nam, że nie ostatnie zarzuty w tej sprawie. - Na razie bazowaliśmy na materiale dowodowym, który nie wymagał opinii biegłych. Na ich ekspertyzy ciągle czekamy - podkreślił Engelking.

Naukowcy sprawdzają czy powodem katastrofy,nie były też wady konstrukcyjne, czy w trakcie budowy hali doszło do jej "odchudzenia" i wykorzystano mniej materiałów, niż wynika to z faktur.

Dzisiaj prokuratura zdecyduje, czy wystąpi do sądu o aresztowanie zatrzymanych. Agata Markowska, rzecznik MTK, nie ukrywała wczoraj oburzenia informacją o zatrzymaniu pryncypałów. - Byli przesłuchiwani wielokrotnie i nie robili prokuraturze żadnych problemów. Wystarczyło do nich zadzwonić, a nie wysyłać po nich policję - mówiła Markowska.