Muzyk zauważył zamieszanie pod sceną. Jakiś mężczyzna szarpał kobietę i dzieci siedzące na barierkach oddzielających publiczność od sceny. - Na oczach dzieci facet został przez ochronę klubu sklepany - opisuje zdarzenie Janerka. Maluchy zaczęły płakać i to tak wyprowadziło z równowagi artystę, że postanowił zejść ze sceny.
Organizatorzy uważają, że artysta wyolbrzymia incydent w klubie. - Sklepany to poetycki zwrot pana Janerki - ripostuje Mariusz Pluta odpowiedzialny za organizację koncertów w klubie Proxima. - Gdyby nie przerwał gry, niewiele osób by się zorientowało, że coś się stało. Janerka usłyszał za to ode mnie parę cierpkich słów. Pijany mężczyzna, zresztą jak się okazało ojciec tych dziewczynek, został przez ochronę profesjonalnie wyprowadzony z klubu. Owszem, użyto wobec niego siły, ale to dlatego, że samą perswazją nie udało się go skłonić do wyjścia. Rzucił się też na policjanta - relacjonuje. Wezwana na miejsce policja ustaliła, że agresywny mężczyzna miał we krwi 1,8 promila alkoholu. Pijana była także matka dziewczynek. Dlatego dzieci przekazano pod opiekę krewnym.
Przerwany koncert w Proximie trwał od godziny 21. - Nie sądzę, żeby młodzieżowy klub, w którym jest głośno, pali się papierosy i pije piwo, był dobrym pomysłem na spędzanie czasu z dziećmi - mówi Janerka, który wrócił w końcu na scenę po 20-minutowej przerwie. - Regulamin klubu, zatwierdzony przez policję, nie zabrania przyprowadzania dzieci, o ile są pod opieką rodziców, a tak było - broni się Pluta. - Jako ojciec i mąż nie mam litości dla tego pijanego faceta. Ale artysta też nie powinien przerywać koncertu.
1997 - lider zespołu Acid Drinkers przerwał koncert, bo ochrona nie dawała rady ochronić sceny i muzyków przed fanami.
2006 - Lech Janerka przerywa koncert na widok płaczących pod sceną dzieci.