Czy ''Droga do Guantanamo'' wygra Berlinale?

Jednym z faworytów 56. Festiwalu Filmowego w Berlinie jest ?Droga do Guantanamo" Michaela Winterbottoma

O tej historii było głośno w brytyjskich mediach. 10 września 2001 roku pewna Pakistanka, obywatelka brytyjska, wraca do Tipton pod Birmingham, gdzie na stałe mieszka. Udało jej się znaleźć w Pakistanie narzeczoną dla swego syna Asifa. W tym czasie następuje atak na WTC. Amerykanie zaczynają bombardować Afganistan. Trwają poszukiwania ben Ladena. Nie zważając na to, czterech dwudziestolatków z Tipton jedzie do Pakistanu na ślub. Kiedy są już na miejscu, decydują się pod wpływem kazania pewnego imama jechać tam, gdzie bomby. Czterech kolegów z Tipton - Asif, Ruhel, Shafiq i Monir - wsiada w autobus i jedzie do Afganistanu. Czy robią to przez solidarność, czy po prostu z ciekawości, żeby zobaczyć wojnę - trudno powiedzieć. Czy imam zachęcał przypadkowych ludzi, żeby jechali do Afganistanu właśnie po to, żeby stanowili żywe tarcze?

Dwa lata w klatce

Chłopcy trafiają do strefy bombardowań opanowanej przez talibów. Trzech z nich zostaje aresztowanych przez wojsko amerykańskie. Odstawieni do bazy w Guantanamo są tam trzymani w nieludzkich warunkach, nieustannie przesłuchiwani. Pada właściwie tylko jedno pytanie: skąd wzięliście się w Afganistanie i czy widzieliście ben Ladena? Chłopców rzekomo zidentyfikowano na wideo z wiecu al Kaidy, ale niewyraźne zdjęcia pochodzą z czasu, gdy ich jeszcze w Pakistanie nie było. Gehenna trójki brytyjskich Pakistańczyków w Guantanamo trwa ponad dwa lata. W marcu 2004 zostają nagle zwolnieni. Oświadcza im się, że to była pomyłka. Wszyscy trzej spotykają się na ślubie Asifa. Po czwartym ślad zaginął.

Eklektyczny reżyser Michael Winterbottom realizujący w swojej wytwórni Revolution rocznie po dwa filmy najróżniejszego gatunku (głośna była w zeszłym roku jego adaptacja "Życia i myśli Tristrama Shandy" Lawrence'a Sterne'a "A Cock and Bull Story") nakręcił "Drogę do Guantanamo" w manierze brudnego dokumentu wideo. Pod tym względem przypomina ona "In this world", film Winterbottoma z 2003 roku rekonstruujący drogę uchodźców z Afganistanu do Anglii. Tamten film wygrał festiwal berliński. Czy z "Drogą do Guantanamo" będzie podobnie? Spełnia wszelkie warunki współczesnego filmu zaangażowanego, który - jak zapowiada reżyser - łączy w sobie trzy popularne gatunki: kino drogi, kino wojenne i kino więzienne.

Niezawodowi aktorzy odegrali historię chłopców z Tipton. Film idzie krok w krok za ich relacją. Są to wyłącznie fakty opowiedziane po kolei, bez psychologii, bez ubocznych wątków - poza krótkimi wtrętami z newsów telewizyjnych przedstawiających Busha, Rumsfelda i Blaira uzasadniających wojnę z terroryzmem, sławne wypowiedzi o "złych ludziach", którzy "nie uznają tych samych co my wartości". Zderzenie tych politycznych haseł z historią trzech niewinnych jeńców daje efekt ponurego absurdu. Tak jak szyderczo brzmi napis w obozie w Guantanamo: "Honor bound to defend freedom" - co można przetłumaczyć jako "honorową akcję dla obrony wolności".

"Przesłuchanie" w Guantanamo

Czy wszystko, co mówią ci chłopcy, jest prawdą? Reżyser im zaufał. A fakty są szokujące. W klatkach, gdzie przez dwa lata trzymano ich jak zwierzęta, nie mogli ze sobą rozmawiać, zabraniano im się modlić, bito, torturowano dźwiękiem w specjalnych komorach. Nie wiadomo, kim byli ich sąsiedzi z klatek w Guantanamo, ludzie schwytani jak oni gdzieś w Kandaharze.

Oglądając tę relację, trudno uwolnić się od porównań z przypadkowymi ofiarami totalitarnych reżimów, choćby z historią opowiedzianą w naszym "Przesłuchaniu". Skojarzenia są jak najgorsze. Sceny, które powojenne kino przywoływało tylokrotnie jako "hańbę ludzkości", coś, co miało się nigdy nie powtórzyć, dziś okazują się zwyczajną praktyką. Zatrważające jest to, że strona demokratyczna przejmuje metody agresora. Ale kto jest agresorem? Film Winterbottoma, idąc wiernie za swoimi bohaterami, nie mówi tego, bo w powszechnej świadomości - także tu, na Zachodzie - fakt ten został zatarty. W "Drodze do Guantanamo" nie pada ani razu data 11 września. Nie wiemy, co o niej myślą bohaterowie tej historii, nikt ich zresztą o to nie pyta. Narosły nowe fakty. Trwa wojna, której nowość polega na tym, że nie ma ona granic. Agresorzy wmieszani są między cywilów. Kosmiczna machina wojenna namierzyła trzech chłopców z Tipton, którzy o tym wszystkim opowiadają najzwyczajniej w świecie jak o przygodzie, która im się trafiła - wakacjach w piekle.