Krystyna Pałka: Trenerzy mnie wciągnęli

Na trasie wcale nie docierało do mnie, że jest tak dobrze. Już miałam takie biegi, że w czterech strzelaniach nie miałam ani jednego pudła, ale przybiegałam na dalszej pozycji.

Wraca Pani jeszcze myślami do tego swego świetnego biegu?

Oj, długo jeszcze będzie mi się śnił po nocach. To był bardzo ciężki start, długi bieg, cztery strzelania. Słońce cały czas mocno w oczy, utrudniało strzelanie. Wiał zmienny wiatr, cały czas trzeba było obserwować chorągiewki. No i trasa jaka trudna - w drugiej części prawie w całości pod górę, nie było gdzie odpocząć. Cały czas na napiętych nogach. Więc właściwie jeszcze do mnie nie dociera, że przy tym wszystkim poszło mi tak dobrze.

Jak zareagowała na to szóste miejsce Pani rodzina?

Wszyscy byli w szoku. Nie mogli w to uwierzyć. Nikt z bliskich nie poszedł do pracy, wszyscy oglądali telewizję.

Nie żałuje Pani, że choć była Pani tak blisko podium, to nie zdobyła medalu?

Ja jechałam do Turynu z nadzieją, że powtórzę wynik z ubiegłorocznych mistrzostw świata. Naprawdę cieszyłabym się, gdybym przybiegła 20.

Przeszła Pani przez głowę taka myśl: "No! Jestem najlepsza w polskiej ekipie"?

Nic z tych rzeczy. Na trasie wcale nie docierało do mnie, że jest tak dobrze. Już miałam takie biegi, że w czterech strzelaniach nie miałam ani jednego pudła, ale przybiegałam na dalszej pozycji.

Co musi Pani poprawić, żeby zacząć wygrywać?

Na pewno bieganie, bo z tym mogłoby być dużo lepiej. Mam wiele niedociągnięć i będę musiała dużo popracować nad sobą. A strzelanie to loteria. Raz idzie bardzo dobrze, raz bardzo źle.

Wystartuje Pani w Turynie we wszystkich konkurencjach?

To zależy od mojej trenerki i tego, jak wyjdzie mi kolejny występ 16 lutego w sprincie.

Jak to się stało, że zaczęła Pani trenować biatlon?

U nas w Czerwiennem w Uczniowskim Klubie Sportowym była sekcja. Nikt mnie nie zmuszał, sama się zapisałam, jak byłam w ósmej klasie. Z początku w ogóle nie myślałam, że tak mnie to wciągnie. No ale trenerzy mnie wciągnęli.