Komandosi z elitarnej jednostki wymuszają haracze

Szkoleni do zadań specjalnych żołnierze z elitarnej jednostki w Lublińcu próbowali wymusić 200 tys. zł od kieleckiego przedsiębiorcy. Sprawą zajął się już prokurator i żandarmeria.

Nieoficjalnie mówi się, że dla komandosów dorabianie w firmach windykacyjnych to norma.

Zastrzelimy cię za 7 dni

Przedsiębiorca z Kielc od kilu miesięcy drżał ze strachu. - Ktoś dzwonił z budki telefonicznej i na przykład mówił, żebym szedł się wyspowiadać, bo mnie zastrzelą za 7 dni. - opowiada biznesmen, który ze względów bezpieczeństwa nie chce ujawniać nazwiska. Potem zaczęły się SMS-y. Grozili zgwałceniem jego żony i skrzywdzeniem dzieci. - Przestraszyłem się nie na żarty - wspomina biznesmen.

Gnębiony mężczyzna wynajął prywatnego detektywa, Roberta Zatorskiego. Zaczął nagrywać rozmowy, zapisywać SMS-y. Cała rodzina dostała ochronę. Bandyci zapowiedzieli, że niebawem złożą mu wizytę. I pojawili się w firmie 3 lutego. Przyjechali w trójkę samochodem na rejestracjach z powiatu lublinieckiego. - Na parkingu podeszło do mnie dwóch bardzo dobrze zbudowanych. Powiedzieli, że przyjechali, aby wyjaśnić sprawy finansowe między mną a moim byłym wspólnikiem. Mówili, że trzeba to wyjaśnić szybko, bo oni przyjechali z daleka, że nie będą już więcej przyjeżdżać - opowiada zastraszany. Obu zaprosił do biura i zaalarmował ochronę. - W biurze obaj mnie straszyli. Miało chodzić o jakieś 200 tys. zł - dopowiada.

A to byli żołnierze...

W kilka minut przed firmą pojawili się uzbrojeni ochroniarze z policją. Trójkę mężczyzn zawieziono na komisariat. - Podawali się za pracowników firmy windykacyjnej, ale okazało się, że to żołnierze ze specjalnego pułku komandosów z Lublińca. Już po tym zdarzeniu udało nam się nagrać rozmowę z innym komandosem z tej jednostki, że dorabianie w firmach windykacyjnych jest normalną praktyką - podkreśla detektyw Robert Zatorski i zapowiada przekazanie dowodów prokuraturze.

A prokuratura w Kielcach już zdążyła potwierdzić, że dwaj przesłuchani to rzeczywiście zawodowi żołnierze z tej jednostki. - Sprawdzamy, kto wysyłał SMS-y i dzwonił, czy może pochodziły one od tych mężczyzn - podkreśla Artur Feigel, szef prokuratury Kielce-Zachód. - Prześlemy akta sprawy do prokuratury wojskowej, żeby zdecydowała, kto się ma dalej tym zajmować - dodaje. W 1. Pułku Specjalnym Komandosów w Lublińcu też próbują wyjaśnić sprawę. - Jeden z naszych żołnierzy był wtedy w Kielcach - potwierdza major Mariusz Jakubowski, oficer prasowy i PSK. - Na razie nie przyznał się do dorabiania w firmie windykacyjnej. Żołnierz na pracę poza jednostką musi mieć zgodę dowódcy. Ale niewykluczone, że ktoś pracował bez takiej zgody - zapewnia.

Elita polskiego wojska

1 Pułk Specjalny powstał w 1998 r. na bazie 1. Batalionu Szturmowego i 62. Kompanii Specjalnej "Commando". Jest przeznaczony do prowadzenia działań specjalnych głównie w ramach tzw. "zielonej taktyki", czyli na tyłach wroga. To właśnie z tego pułku rekrutuje się wielu żołnierzy GROM-u. Żeby się do niego dostać, trzeba przejść specjalną selekcję z innych jednostek.

Komandosi są szkoleni m.in. w desantowaniu ze śmigłowca, umiejętności maskowania, skokach spadochronowych, walce wręcz, marszu - 40-kilometrowym - w oporządzeniu. Komandosi z Lublińca zasłynęli z wykonywania zadań na terenach byłej Jugosławii, Afganistanu, a ostatnio Iraku.