We wtorek wieczorem ustawę w tej sprawie przyjęła zdecydowaną większością głosów Izba Gmin. Nowe prawo ma wejść w życie od lata 2007 r.
Członkowie Izby mogli wybrać z trzech możliwości. Zdecydowali się na najbardziej restrykcyjną opcję - całkowity zakaz dotyczący wszystkich lokali. Przepadła wersja zakazu obejmująca tylko lokale, które serwują jedzenie (dziś podaje się je w 80 proc. pubów i klubów). Trzecią możliwością było wyłączenie z zakazu prywatnych klubów, do których wstęp mają tylko członkowie i zaproszeni goście.
Decyzja Anglików jest zgodna z trendem w Europie, szczególnie północnej. Na całkowite zakazy palenia w pubach, klubach i innych lokalach zdecydowali się już wszyscy sąsiedzi Anglików: Szkoci, Walijczycy, Irlandczycy z północy i z Republiki Irlandii. W niektórych z tych krajów zakaz już obowiązuje, w innych ma wejść w życie niebawem.
Szczególnie gorącą debatę sprawa wywołała w Irlandii, gdzie wycieczka do pubu na guinnessa i papieroska od wieków należała do tradycji. Zwolennicy zakazu wskazywali, że do wdychania dymu nie mogą być zmuszani ani inni klienci, ani pracownicy lokali. Przeciwnicy ostrzegali, że może to doprowadzić do bankructwa niektórych pubów, bo piwo bez papierosa nie będzie Irlandczykom smakować. Prawie jednocześnie z zakazem palenia wprowadzono też zakaz upijania się.
Ostatecznie okazało się, że obroty pubów spadły po wejściu w życie nowego prawa w marcu 2004 r. o blisko 15 proc. Później stopniowo wracały do normy. Prasa wiele miejsca poświęciła także opisywaniu pozytywnych dla palaczy skutków zakazu, np. znajomości, które nawiązywały się na papierosku przed pubem.
W ślad za wyspiarzami poszła w 2004 roku Norwegia, a w 2005 także Szwecja, Włochy i Hiszpania. W trzech ostatnich krajach dopuszczono co prawda wyjątki, m.in. tworzenie specjalnych palarni w barach i restauracjach, lecz klienci nie mogą być tam obsługiwani. Surowe wymogi dotyczące klimatyzacji sprawiły, że niewiele lokali się na to zdecydowało.
Wiele innych krajów ma przepisy ograniczające palenie w miejscach publicznych, które przewidują np., że w barach i restauracjach trzeba tworzyć strefy dla palących i niepalących (tak jest m.in. od 1995 roku w Polsce).
W Anglii sprawa podzieliła rząd i posłów wszystkich partii. Dlatego wtorkowe głosowanie było wolne, partie nie nakazywały swoim członkom, jak mają głosować. Ale spór dotyczył tylko tego, czy od zakazu mają być jakieś wyjątki, a nie tego, czy w ogóle go wprowadzać.
Niektórzy byli wręcz oburzeni na rząd, że dopuszcza jakiekolwiek wyjątki. Ich zdaniem dopuszczenie palenia w lokalach, które nie serwują jedzenia, dyskryminowałoby mieszkańców biednych dzielnic, zmuszając ich do wdychania dymu. To głównie w robotniczych częściach miast znajdują się puby, gdzie nie można zamówić posiłku.
Z kolei właściciele pubów bili na alarm, że uczynienie wyjątku dla prywatnych klubów może oznaczać, że będą one stanowić poważniejszą konkurencję dla ogólnodostępnych lokali.
- Wszystkie inne przepisy dotyczą także klubów. Nikomu nie przychodzi do głowy sugerować, by nie obowiązywały tam przepisy dotyczące minimalnej płacy pracowników czy dotyczące bezpieczeństwa - mówił w BBC laburzystowski deputowany John Grogan, który przewodniczy w Izbie Gmin międzypartyjnej grupie miłośników piwa. W Anglii i Walii jest 53 tys. pubów i ponad 20 tys. prywatnych klubów.
We wtorek deputowani mieli też głosować nad podniesieniem granicy wieku, od którego można kupować papierosy - z 16 do 18 lat.