Ministerstwo Zdrowia zajmie się lekarzem-partaczem z Lublina

Po naszej publikacji Edwardem Maziarzem, lekarzem z Lublina oskarżonym o spartaczenie operacji, zainteresowało się Ministerstwo Zdrowia.

- Państwa artykuł jest poważnym sygnałem, dlatego poprosiliśmy samorząd lekarski o pilne wyjaśnienie tej sprawy - mówi Piotr Jóźwicki z biura prasowego Ministerstwa Zdrowia.

W ubiegły czwartek napisaliśmy, że doktora Maziarza prokuratura oskarża o błąd w sztuce lekarskiej, przyjmowanie łapówek od męża pacjentki w zamian za "dobrą opiekę" oraz sfałszowanie dokumentacji medycznej. Mimo to koledzy po fachu wybrali go na zastępcę okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej! Lekarz ma rozpatrywać skargi pacjentów na innych lekarzy i decydować, czy skierować je do sądu lekarskiego, czy umorzyć.

Napisaliśmy, że takie postępowanie lekarzy podkopuje zaufanie do ich środowiska. Bo czy taki lekarz bezstronnie oceni błędy kolegów? Lekarze, którzy wybierali doktora Maziarza, naiwnie tłumaczyli się nam, że nic o całej sprawie nie wiedzieli. Zapewnili nas tylko, że do wyroku sądu doktor Maziarz nie otrzyma żadnej sprawy lekarskiej do rozpatrzenia.

Jego pacjentka, 54-letnia Jadwiga B., jest sparaliżowana od pasa w dół i musi żyć na wózku inwalidzkim. Jej życie zmieniło się w koszmar. Czeka na sprawiedliwość - proces lekarza zacznie się 17 lutego. Doktor Maziarz jednak do niczego się nie przyznaje. - Nie zrobiłem nic, czego musiałbym się wstydzić - zapewniał nas.