Belgia przyjmie eurokonstytucję

Dzięki decyzji flamandzkiego parlamentu Belgia stanie się wkrótce 14. krajem Unii Europejskiej, który przyjmie unijny traktat konstytucyjny. To bardzo silny sygnał dany przez jedno z państw-założycieli Unii Europejskiej - komentowała zadowolona wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Margot Wallstrom

Najpierw Parlament Europejski, a teraz kolejne kraje członkowskie Unii wyciągają eurokonstytucję z grobu. Gdy w środę wieczorem lokalny parlament flamandzkiej części królestwa Belgii dał zielone światło, już tylko formalna aprobata regionalnego rządu flamandzkiego dzieli Belgię od ostatecznej ratyfikacji unijnego traktatu konstytucyjnego. Belgijscy politycy zapewniają, że ta aprobata będzie czystą formalnością, choć zajmie kilka dni. Żadna licząca się partia polityczna w Belgii, ani w części flamandzkiej, ani w Walonii, nie sprzeciwiała się ratyfikacji tekstu, który - jeśli wierzyć sondażom - nie budził też sprzeciwu społecznego. W ten sposób klub państw, które przyjęły traktat konstytucyjny, zwiększy się do 14. A wkrótce być może nawet do 15, bo proces ratyfikacyjny został właśnie uruchomiony w Estonii.

Komisja Europejska nie ukrywała w czwartek zadowolenia z decyzji parlamentu Flamandii. - To bardzo silny sygnał dany przez jedno z państw-założycieli Unii Europejskiej - komentowała wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Margot Wallstrom będąca równocześnie unijnym komisarzem ds. instytucjonalnych. Wallstrom zaraz zastrzegła jednak, że przyszłe decyzje kolejnych krajów o przyjęciu z takim trudem wynegocjowanego traktatu nie oznaczają jeszcze, że skończyły się kłopoty wywołane podwójnym "nie" w referendach we Francji i w Holandii.

Na ubiegłorocznym, czerwcowym szczycie UE państwa członkowskie wspólnoty postanowiły, że do czerwca 2006 r. trwać będzie okres refleksji nad przyszłością eurokonstytucji. Rządy i parlamenty miały się zastanowić, czy tekst traktatu należy poprawić, napisać od początku, czy też może spróbować poddać pod kolejne głosowanie we Francji i w Holandii bez poprawek. I ta opcja zdaje się zyskiwać coraz większą popularność.

Pojawiają się głosy, że po pierwsze - francuskie i holenderskie "nie" było głosem sprzeciwu w sprawach wewnątrzkrajowych (swoistym wotum nieufności dla rządów), a po drugie - leżącego na stole tekstu nie powinno się zmieniać, bo lepszego kompromisu w tej sprawie nie będzie. A Unia potrzebuje nowych podstaw prawnych.

- Moja rada dla polskiego rządu byłaby taka, żeby kontynuować proces ratyfikacji. Im więcej krajów ratyfikuje, tym lepiej, tym mniejsze zmiany w treści traktatu będą potrzebne. Na sam koniec tego procesu zapytamy te państwa, w których ratyfikacja się nie odbyła, jakie mają pomysły, co robić dalej - powiedział "Gazecie" Hans-Gert Poettering, szef największej frakcji w Parlamencie Europejskim (chadeckiej EPL). - Potrzebujemy tej konstytucji. Traktat nicejski [obecna podstawa prawna politycznego funkcjonowania UE] nam nie wystarczy - dodaje niemiecki polityk.