14 stycznia w nadleśnictwie Borynia na Ukrainie ukraińscy strażnicy graniczni odkryli zastrzelonego żubra - 700-kilogramowego okazałego samca. Ale okazało się, że zaginęła jeszcze samica z dwuletnim cielakiem. - Podobnie jak byk też przeszła na stronę ukraińską. Tam została postrzelona. Ranne zwierzę kluczyło, wróciło na chwilę do Polski, po czym znów poszło na Ukrainę. Oba zwierzęta śledziło dwóch ludzi - z przebiegu odcisku ich stóp wynika, że byli to ukraińscy kłusownicy, którzy w pogoni za trofeum zapuścili się nawet na polską stronę - opowiada nam myśliwy z Lutowisk w Polsce. Znaleziono tylko fragmenty ciała samicy i miejsce, w którym zabito małego żubrzyka.
Mieszkający w pobliżu granicy Polacy przyznają, że od strony ukraińskiej dwa-trzy razy w miesiącu słychać strzały zbiorowego polowania. - Często się zdarza, że w ciałach rannych zwierząt przychodzących z Ukrainy znajdujemy pociski wojskowe, które są zabronione w myślistwie - mówi Jan Mazur, nadleśniczy ze Stuposian. - Prawdziwy myśliwy nie może ich używać, bo postrzelone w ten sposób zwierzęta giną w męczarniach. Podejrzewam, że żubry ktoś zastrzelił w ten właśnie sposób.
Takie domysły potwierdzają ukraińscy ekolodzy. - Przypuszczam, że były to wysoko postawione osoby z ukraińskiej milicji, prokuratury czy nawet sądownictwa - mówi "Nowemu Dniowi" dr Oksana Marysewycz z Instytutu Ekologii Karpat we Lwowie. Jest zszokowana tym, że znalazł się ktoś, kto w bestialski sposób morduje te królewskie zwierzęta. One wciąż są zagrożone wymarciem i nikomu, zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie nie wolno na nie polować (chyba że chodzi o chore sztuki, zezwolenie kosztuje ok. 6 tys. euro). Niestety dr Marysewycz obawia się, że jeśli przedstawiciele ukraińskiego wymiaru sprawiedliwości są zamieszanie w ten skandal, to nie będzie im zależało na szybkim zakończeniu śledztwa.
- Wygląda na to, że w sprawę jest zamieszana ukraińska straż graniczna - mówi Zbigniew Niewiadomski z Bieszczadzkiego Parku Narodowego, z którego pochodziły zabite żubry. - Niemożliwe, żeby zrobił to zwykły kłusownik. Miejsce, w którym odnaleziono martwego żubra, to strefa przygraniczna, pas ziemi z jednej strony odgraniczony Sanem, z drugiej zasiekami. Nikt poza strażnikami nie ma tam wstępu. Musiało więc to być polowanie na zlecenie, i to za olbrzymie pieniądze - dodaje.
Polskie Ministerstwo Ochrony Środowiska dowiedziało się o sprawie od nas. Ale nic nie zamierza z tym zrobić. - Skoro żubry zostały postrzelone na Ukrainie, to oni prowadzą śledztwo. Nie wyślemy noty upominającej Ukraińcom, bo to tak jakby polskie ministerstwo interweniowało w sprawie zabijania papug w Afryce - uważa Piotr Pukos z Ministerstwa Ochrony Środowiska.