Szczyt w Mekce rozpoczął awanturę o karykatury

Jak zaczęła się lawina protestów przeciw duńskim karykaturom Mahometa, które tak oburzają świat islamu? Przywódcy państw muzułmańskich debatowali o nich na szczycie w Mekce dopiero trzy miesiące po publikacji. Od tamtej pory wydarzenia potoczyły się szybko

Grudniowy szczyt w Mekce nie wzbudził zainteresowania światowych mediów. Najwięcej mówiło się o kolejnych ekscesach radykalnego prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada, który zaproponował wtedy przeniesienie Izraela do Niemiec, Austrii lub na Alaskę.

Tymczasem właśnie w Mekce, gdzie na zaproszenie króla Arabii Saudyjskiej zjechali przywódcy wszystkich 57 państw muzułmańskich, karykatury Mahometa opublikowane we wrześniu w malutkiej Danii nabrały rozgłosu. Na zakończenie uczestnicy szczytu jednogłośnie przyjęli oświadczenie: "Niepokoi nas rosnąca nienawiść do islamu i jego wyznawców. Potępiamy niedawne zhańbienie Proroka Mahometa w mediach niektórych krajów. Wolność słowa jest pretekstem do obrażania religii".

Spokojny ton oświadczenia nie odzwierciedla gorącej debaty w kuluarach. Najwięcej miał do powiedzenia szejk Jusef al Kardawi, prezydent Międzynarodowej Rady Ulemów, czyli duchownych sunnickich. Duchowny ten ma wielki autorytet, a cały świat arabski zna go z anteny telewizji al Dżazira, gdzie prowadzi programy religijne. Al Kardawi dowiedział się o karykaturach od delegacji duńskich muzułmanów, którzy odwiedzili go kilka dni wcześniej.

Jesienią premier Danii Rasmussen odmówił przeprosin lub skarcenia dziennika "Jyllands-Posten", który zamieścił karykatury, więc obrażeni imigranci postanowili szukać sprawiedliwości na Bliskim Wschodzie. Odwiedzali duchownych i ważne osobistości w Egipcie, Libanie, Syrii i Katarze, gdzie mieszka al Kardawi. Oprócz 12 karykatur z "Jyllands-Posten" wozili trzy dodatkowe, wyjątkowo obraźliwe i wulgarne, ale nigdzie niepublikowane. Ich zdaniem jednak pokazują one "antyislamskie nastroje w Europie". Jedna z dodatkowych karykatur przedstawia człowieka ze świńskim ryjem - jak twierdzili imigranci, samego Proroka. Dziś wiadomo, że ta karykatura jest fałszywką.

Pierwsze pogróżki i protesty zbiegły się z końcem szczytu w Mekce. Radykałowie z Pakistanu wyznaczyli nagrodę za głowę duńskiego rysownika, autora karykatur. Arabskie strony internetowe rozpuszczały przeróżne plotki, jak choćby taką, że rząd duński chce cenzurować Koran, a mieszkańcy Kopenhagi zajmują się jego publicznym paleniem. Sprawa stała się tematem numer jeden w największych arabskich mediach. W efekcie w sobotę i niedzielę zapłonęły ambasady Danii i Norwegii, a w zamieszkach w Afganistanie zginęło już dziesięć osób.

Wielu, w tym rząd USA, podejrzewa, że do awantur przyczyniły się tajne służby krajów arabskich, które w większości są dyktaturami. Teraz jedynowładcy mogli pokazać swoim obywatelom: patrzcie, do jakich zwyrodnień prowadzi zachodnia demokracja! - W tych manifestacjach nie było i nie ma nic spontanicznego - mówi "Gazecie" Noor Huda Ismail, indonezyjski dziennikarz współpracujący z "Washington Post". Wśród 174 demonstrantów aresztowanych w Bejrucie jest 76 Syryjczyków i 35 Palestyńczyków. Syria została rok temu zmuszona do wycofania się z Libanu i awantury między chrześcijanami a muzułmanami mogą pomóc jej odzyskać wpływy.

Tymczasem gniewny (tydzień temu) szejk al Kardawi dziś potępia gwałtowne protesty. - Okazujmy nasz gniew w logiczny i spokojny sposób - apelował w al Dżazirze. - Nie popieram wandalizmu, nie przystoi on muzułmanom. Wzywam do bojkotu duńskich produktów!

Jak oceniasz przedruk karykatur Mahometa przez dziennik ''Rzeczpospolita''?