Jeszcze kilka dni temu kampania na rzecz dopuszczenia kobiet do japońskiego tronu wydawała się wygrana. Projekt ustawy miał trafić do parlamentu z poparciem premiera. Sondaże wskazywały że za zmianą jest miażdżąca większość Japończyków.
Jednak już dzień po ogłoszeniu przez agencję dworu cesarskiego, że księżnej Kiko, żona księcia Akishino, młodszego syna 72-letniego cesarza Akihito, jest w ciąży, polityczne poparcie dla ustawy stopniało. Premier Koizumi jeszcze się waha się, ale szef gabinetu Shinzo Abe powiedział reporterom, że nie widzi sensu podawania w tej sytuacji terminu przesłania projektu do parlamentu.
Zdrowy rozsądek podpowiadałby wstrzymanie się z decyzją do ustalenia płci dziecka - księżna jest dopiero w szóstym tygodniu ciąży. Wypowiedź Abe już wywołała jednak radość tradycjonalistów, którzy drżeli na samą myśl o kobiecie na tronie.
Wiadomość o ciąży księżnej znalazła się we wtorek na czołówkach japońskiej prasy. Jeśli księżna Kiko urodzi syna, kontynuacja najstarszej panującej dynastii świata w linii męskiej będzie zapewniona. Syn księżnej Kiko byłby trzecim w linii dziedziczenia po księciu-następcy, starszym synu cesarza - Naruhito - i swym ojcu, księciu Akishino.
Tylko czy rzeczywiście urodzi się syn? Od 1965 r. w rodzinie cesarskiej nie urodził się żaden chłopiec. Naruhito i jego żona 42-letnia Masako mają tylko jedno dziecko - czteroletnią córkę Aiko. Presja na urodzenie męskiego potomka sprawiła, że Masako przeżyła w ostatnim czasie załamanie nerwowe i odsunęła się od życia dworu.
W Japonii kwestia następstwa tronu ma szczególne znaczenie. Do 1945 r. cesarz miał status istoty boskiej. Dopiero do klęsce wojennej pod presją Amerykanów cesarz Hirohito ogłosił przez radio, że jest zwykłym śmiertelnikiem. Jednak dynastia pozostaje niezwykle szanowanym symbolem tożsamości kulturowej, duchowej i etnicznej Japonii oraz ciągłości jej historii.
W ciągu ostatnich 2000 lat na tronie zasiadało osiem cesarzowych, jednak po nich na tron wracał męski potomek cesarza. Ostatni raz kobieta rządziła Japonią w XVIII wieku. Zdaniem niektórych konserwatystów w dzisiejszych liberalnych czasach kobieta na tronie stanowi groźbę skażenia czystej krwi japońskich cesarzy krwią cudzoziemców.
- Załóżmy, że Aiko zostanie cesarzową, że zakocha się w cudzoziemcu i za niego wyjdzie. Ich dziecko mogłoby zostać cesarzem - tłumaczył były minister handlu Takeo Hiranuma. Konserwatyści proponowali zastępcze rozwiązania: rozszerzenie praw do następstwa na kilka książęcych rodów odsuniętych od sukcesji po II wojnie światowej albo nawet przywrócenie instytucji imperialnych konkubin istniejącej do XX wieku.