Hubert H. znieważył prezydenta Kaczyńskiego

"Wy, kmioty Kaczyńskiego..." - takim sformułowaniem i innymi dosadnymi przekleństwami o braciach Kaczyńskich bezdomny Hubert H. przywitał policjantów podczas legitymowania na Dworcu Centralnym w Warszawie. Za złorzeczenie "kaczkom" został jako pierwszy w Polsce oskarżony o znieważenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Za znieważenie głowy państwa grozi do trzech lat odsiadki.

30 grudnia 31-letni bezdomny Hubert H. spod Leszna był wypity (2 promile alkoholu). Krewkiego Wielkopolanina zatrzymano i odwieziono na izbę wytrzeźwień. - Policjanci, którzy legitymowali Huberta H., postąpili zgodnie z prawem. Należycie wypełnili swoje obowiązki - mówi Waldemar Płoński z komisariatu policji na Centralnym.

Hubert H. z Leszna twierdzi, że był zaskoczony nadgorliwością policjantów. Nie raz słyszał, jak ludzie na dworcu żartują sobie z władzy i opowiadają dowcipy o braciach, którzy ukradli księżyc, ale nikt (do tej pory) się ich nie czepiał. Hubert miał pecha.

- Wszystkie sprawy są ważne, m.in. ta, która wywołała zgorszenie publiczne w miejscu publicznym. Obrażanie głowy państwa ścigane jest z urzędu artykułem kodeksu karnego. To jest obowiązek tak policji, jak i prokuratury - tłumaczy decyzje prokuratury Zdzisław Kuropatwa, zastępca szefa śródmiejskiej prokuratury rejonowej z Warszawy.

Hubert H. może uniknąć procesu. Dogadał się z prokuraturą, że zapłaci 500 zł grzywny. Musi to tylko zaakceptować sąd. Jeśli sąd się nie zgodzi, przed odsiadką uratuje go już tylko Lech Kaczyński, który jako prezydent będzie miał prawo ułaskawić skazańca! Czy okaże swą łaskę?

Minister z kancelarii prezydenta Maciej Łopiński, którego pytaliśmy o sprawę, przyznał, że nie rozmawiał ze swym szefem o ewentualnym ułaskawieniu Huberta H., w przypadku gdyby został on skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Prezydent jest chory, nie ma go w pracy, a minister nie chciał zawracać mu głowy.

Hubert jest znany "na berzie", czyli w światku bezdomnych Dworca Centralnego. Żyje tam od kilku lat. Na początku grudnia wyszedł z więzienia. Kilka tygodni później znów groziło mu, że pójdzie za kratki. Za pyskówkę z funkcjonariuszami. Teraz unika policji. Pojawia się na warszawskim dworcu, ale krąży po zakamarkach. Trafiliśmy do niego dzięki jego kumplom z dworca. Oni świetnie znają historię kolegi, który o mały włos nie poszedł siedzieć za to, że przeklął na Kaczyńskiego.

- Czysta paranoja - mówi Andrzej, na Dworcu Centralnym mieszka od 11 lat. - Bez sensu czepiają się chłopaka, bo powiedział szczerze, co myśli. Taka jest ta IV Rzeczpospolita. Albo myślisz, jak chcą, albo morda w kubeł.

Hubert przyznaje, że podczas legitymowania zareagował agresywnie.

- Byłem wtedy pijany - wspomina mężczyzna. - Miałem już dość tego spisywania. Bo legitymowali mnie już 15 minut wcześniej. Jakby k..., nie mieli nic innego do roboty. Dorąbałem trochę "kaczkom" i Kaczyńskim. Nie głosowałem na nich. Nie podoba mi się to, co robią. Nie muszę ich kochać.

Komentuje Sławomir, od pięciu lat mieszka na Dworcu Centralnym

- Jak Lepper wyzywa polityków, to wszystko się rozchodzi po kościach. A jak chłopak powiedział kilka mocniejszych słów w nerwach, to od razu po sądach go ciągają. To znaczy, że już nikt już prezydenta nie może skrytykować? To jakie to wolne państwo.

Daniel, od dwóch lat mieszka na Dworcu Centralnym

- Skoro żyjemy w wolnym kraju, to każdy ma prawo mieć swoje zdanie. Bez względu na to, czy jest bezdomnym, czy adwokatem. Ciekawe, czy tak samo policja zareagowałaby, gdyby "wiązkę" na najpopularniejszych polskich bliźniaków powiedział jakiś lepiej ustawiony gość. Najłatwiej przyczepić się do bezdomnego. Jego nikt nie obroni.