Projektant hali: czuję odpowiedzialność

Na tym dachu nie powinno być śniegu! Może powinienem przewidzieć, że dach nie będzie odśnieżany. Ale z drugiej strony wówczas hala powinna sprostać nieskończenie wysokim normom - mówi Jacek Jasiński, szef firmy, która w latach 1999-2000 wykonywała projekt hali w Katowicach. W niedzielę próbował popełnić samobójstwo

W niedzielę rano Jasiński zatrzymał się w opolskim hotelu Mercure. Wieczorem zadzwonił do żony, którą rozmowa na tyle zaniepokoiła, że w poniedziałek nad ranem próbowała się z mężem skontaktować. Nie odbierał telefonu, więc zaalarmowała portiernię hotelu. Ok. godz. 6 ochroniarze otworzyli drzwi pokoju i zastali Jasińskiego z podciętymi żyłami.

Przewieziono go do szpitala, gdzie krwotok powstrzymano. Dr Konrad Gliński, ordynator oddziału chirurgicznego, powiedział nam we wtorek, że stan pacjenta nie jest ciężki, nie ma zagrożenia życia. - W czwartek zostanie wypisany ze szpitala, ale na pewno będzie wymagał dalszego leczenia ambulatoryjnego - przyznał dr Gliński.

W pokoju hotelowym policja znalazła list pożegnalny, dzięki któremu skojarzono Jasińskiego z katastrofą w Katowicach. Odtąd był pilnowany przez policjantów. Nie pozwalali się zbliżać do szpitalnej sali, której drzwi były otwarte, by funkcjonariusze cały czas widzieli, co się w niej dzieje.

We wtorek został przesłuchany przez prokuraturę i policja wycofała ochronę. Kiedy z nim rozmawialiśmy, był wyraźnie roztrzęsiony. Na każde pytanie odpowiadał po długich chwilach milczenia.

Jacek Jasiński: To nieważne, kogo wskażą jako winnego. W każdym, kto ma coś wspólnego z tą halą, to pozostanie - ten ogromny ciężar i odpowiedzialność za tragedię. W każdym razie we mnie zostanie...

W każdej minucie myślę o tym.

Wciąż się zastanawiam, co można było zrobić, żeby tego uniknąć.

Byłem szefem firmy Ekotech 2, która w latach 1999-2000 wykonywała projekt tej hali.

Dlaczego hala runęła?

- ...(cisza)

Nie powinno być na niej śniegu!

Zwłaszcza że właśnie z powodu śniegu było uszkodzenie w 2002 r. Pamiętam, zadzwonił wtedy kolega, że coś z tą naszą halą jest nie tak. Pojechałem na miejsce. Rzeczywiście z powodu zalegającego śniegu dach się ugiął, ale tak na prawdę poluzowały się tylko dwie nieistotne śruby! Wszystko zostało wzmocnione.

Wtedy były na dachu 3 metry śniegu, teraz zaledwie pół metra. Dlaczego więc dach się zawalił?

- Śnieg miał inną gęstość! Dach hali mógł wytrzymać ciężar 245 kg na metr sześcienny.

Metr kwadratowy?

- Nie, sześcienny. Taka norma. Śnieg o gęstości 245 kg na metr sześcienny.

W styczniu robiliśmy badania gęstości śniegu na innej hali w Katowicach. Miał ciężar 600 kg na m sześc. Z tego wynika, że był ponad dwa razy cięższy i hala mogła nie wytrzymać.

O co zatem ma Pan do siebie pretensje?

- Nie wiem. Może powinienem przewidzieć, że dach nie będzie odśnieżany....

Ale z drugiej strony wówczas hale powinny być projektowane na nieskończenie wysokie normy. Bo gdzie jest granica?

Dlaczego przyjechał Pan do opolskiego hotelu?

- Nie wiem. Byłem w szoku. Wracałem na Śląsk, gdy z radia dowiedziałem się, co się dzieje. Po drodze słuchałem kolejnych informacji.

W niedzielę rano zatrzymałem się w hotelu, w Opolu.