Wybory prezydenckie w Finlandii zmieniły się w polityczny dreszczowiec

Wybory prezydenckie w Finlandii. Czy lewicowa Tarja Halonen, prezydent od 2000 roku, będzie stała na czele Finlandii przez kolejne sześć lat?

W chwili zamykania tego numeru "Gazety" głosowanie jeszcze trwało. Wybory zmieniły się w polityczny dreszczowiec. Jeszcze na początku stycznia wydawało się, że wybory bez problemu wygra dotychczasowa prezydent Tarja Halonen i to od razu w pierwszej turze. Dwa tygodnie temu 62-letnia Halonen zwyciężyła w pierwszej turze, ale zabrakło jej trzech procent, by przesądzić reelekcję. Stanęła więc w szranki z kandydatem opozycyjnych konserwatystów Sauli Niinistö, który zebrał 24 proc.

Potem szanse na to, że popierana przez socjaldemokratów Halonen będzie rządzić przez kolejne sześć lat, topniały z dnia na dzień. Ostatni sondaż z piątku wskazywał, że na panią prezydent chce głosować 51 proc. ankietowanych, a na Niinistö 49 proc. Sondaże wskazywały spory margines niezdecydowanych, którzy decyzje podejmą dopiero przy urnie. - Wierzę w ludzi - mówiła w niedzielę Halonen, zastrzegając, że pogodzi się z ich werdyktem.

W drodze do drugiej tury Niinistö, popularny w kręgach biznesu były minister finansów i były wiceszef Europejskiego Banku Inwestycyjnego, zebrał głosy wszystkich pozostałych kandydatów. Poparł go nawet obecny premier Matti Vanhanen z Partii Centrum (był trzeci w pierwszej turze), choć partia Niinistö jest w opozycji, z którą rząd toczy boje w parlamencie.

Kampania wyborcza była walką między osobistościami politycznymi, a nie programami, gdyż prezydent w Finlandii nie ma większego wpływu na gospodarkę kraju. Reprezentuje kraj i ma nieznaczny wpływ na politykę zagraniczną. Niinistö prowadził kampanię po hasłami większego otwarcia kraju, w tym również na kontakty z USA. Oboje popierali ścisłe związki Finlandii z NATO. W odróżnieniu od Halonen Niinistö zapowiadał, że w ciągu sześciu lat trzeba przeprowadzić referendum w sprawie wejścia Finlandii do Sojuszu.

Halonen była dotąd fenomenem, w 2003 r. aż 93 proc. Finów było zadowolonych ze swej prezydent. Takiego poparcia nie miał żaden z przywódców demokratycznego świata.

W latach 70. i 80. mówiono o niej "czerwona Tarja" z racji jej lewicowych poglądów. Wyniosła je z domu, dorastała w robotniczej dzielnicy Helsinek wychowywana przez samotną matkę. Była prawniczką w związkach zawodowych, radną Helsinek, w końcu - ministrem w trzech rządach.

Niinistö popularność zyskał dzięki... tsunami. Tragiczną w skutkach dla wielu skandynawskich turystów falę przeżył rok temu na wakacjach w Tajlandii, uczepiając się dzielnie słupa w hotelu.