Anna, nauczycielka z gdańskiego liceum, po południu siada za kasą w hipermarkecie Géant. W szkole, gdzie ma etat, zarabia 1200 zł na rękę. W sklepie pracuje na pół etatu za 500 zł.
Beata, która uczyła do niedawna wiedzy o społeczeństwie w innym trójmiejskim ogólniaku, też dorabiała ''na kasie''. We wrześniu przeszła z LO do gimnazjum i zrezygnowała z pracy w supermarkecie.
- Licealiści, których mogłam spotkać przy kasie, zrozumieliby, że po prostu dorabiam do pensji - tłumaczy. - Boję się jednak, że uczeń gimnazjum i jego rodzice przy kasie byliby dla mnie za dużym wyzwaniem. Postanowiłam zrezygnować.
- Nauczyciele to obok studentów jedna z większych grup zawodowych, która pracuje u nas w dziale kas - mówi Agnieszka Kozłowska z działu informacji i PR Géant Polska. - Biorą pół etatu albo ćwierć. Deklarują dyspozycyjność w weekendy i popołudniami. Tak jest nie tylko w Trójmieście, to reguła w całej Polsce.
- Nie prowadzimy statystyk zawodów pracowników kas, ale oczywiście są wśród nich również nauczyciele, bo dorabiają u nas ci, którzy mało zarabiają - opowiada Michał Kubajek z działu współpracy z mediami Tesco Polska. - Prawdę mówiąc, ludzie, którzy u nas dorabiają, niechętnie mówią, co robią na co dzień.
- To smutne, nauczyciele od dawna zarabiają niewiele, ale ostatnimi laty stracili nawet dotychczasowe możliwości dorobienia w szkole - komentuje Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni ds. oświaty. - Minęły czasy nadgodzin, dziś wielu zatrudnionych ma nawet problem, by utrzymać pełen etat. Nie ma pracy, bo jest niż demograficzny i coraz mniej dzieci w szkołach. Dochodzi do dramatycznych sytuacji. Było na przykład w szkole sześć klas pierwszych i trzy nauczycielki polskiego na pełnych etatach plus jeszcze nadgodziny. Teraz klasy są dwie, więc z trudem udaje się utrzymać dwa i pół etatu. Połówkę dostaje ta nauczycielka, która ma najbogatszego męża.
Dyrektorzy szkół oficjalnie nie interesują się tym, co robią ich nauczyciele po szkole.
- Mogę się tylko domyślać, że jeśli nauczyciel zdecydowanie protestuje przeciwko okienkom między lekcjami, to znaczy, że po południu ma jakieś inne obowiązki i zależy mu na jak najwcześniejszym wyjściu ze szkoły - mówi Tomasz Zbierski, dyrektor VI LO w Gdańsku. - Oficjalnie się jednak o tym nie rozmawia.
- I nic dziwnego, bo nauczyciel nie ma obowiązku spowiadać się pracodawcy z tego, co robi w wolnym czasie - tłumaczy Jolanta Zedlewska, główny specjalista Okręgowego Inspektoratu Pracy w Gdańsku. - Nie potrzebuje też zgody dyrektora na dodatkową pracę. Jeśli ktoś jest w stanie, może ciągnąć nawet trzy etaty jednocześnie, jego sprawa.
W jednym z trójmiejskich liceów do nauczycielskiej pensji dorabia ponad 90 procent kadry, łącznie z dyrektorem i zastępcą. Dyrektor co drugi weekend prowadzi lekcje historii w szkole dla dorosłych (do 3 tys. zł pensji dokłada w ten sposób 500-600 zł). Matematyczka w jego szkole - 1200 zł z etatu - dostaje dwa razy tyle jako dyrektor prywatnej szkoły dla dorosłych, która działa w weekendy.
- Pracuję tam od piątku po południu do niedzieli wieczorem. Jest ciężko, ale potrzebuję pieniędzy - mówi nauczycielka-dyrektorka.
Wuefista z tego samego liceum prowadzi osiedlową siłownię. Nie chce zdradzić, ile na niej zarabia.
- Jeśli nauczyciel wypełnia swoje obowiązki, to nawet wolę, żeby dorabiał - mówi dyrektor jego szkoły. - Lepiej zarabiający są w dobrej kondycji psychicznej, mają otwarty stosunek do życia.
stażysta 800 zł
kontraktowy 950 zł
mianowany 1200 zł
dyplomowany 1350 zł
Do pensji zasadniczej dochodzi miesięcznie: tzw. wysługa lat, czyli 1 procent pensji zasadniczej (średnio 8,90 zł), 25-40 zł za wychowawstwo (w zależności od gminy), 27 zł za opiekę nad stażem młodszego kolegi, raz do roku nagrody dyrektora w wysokości pensji zasadniczej (starcza dla pięciu osób w szkole), dodatek motywacyjny raz na kwartał za działalność wstecz - od 100 do 500 zł.