Yerba mate - życiodajny napar

- Wybierając się do Paragwaju, wiedziałam, że pije się tam yerba mate (zwana też herba mate) - wspomina swój pierwszy łyk podróżniczka i pisarka Beata Pawlikowska. - Byłam bardzo ciekawa, jak ona smakuje. Jak tylko przekroczyłam granicę, weszłam do pierwszego lepszego baru i poprosiłam o herba mate. Siedzący tam ludzie dziwnie na mnie popatrzyli. Nie wiedziałam, że jeśli ktoś pije mate, zawsze ma własny sprzęt do jej zaparzania.

To artykuł pierwszej potrzeby i powszechnego użytku, którego nie zamawia się w restauracji. Jedna z barmanek przyniosła własny kubek i przygotowała podróżniczce świeżutki napar.

- Pociągnęłam... Co za piekielne zioła! Pomyślałam, że nigdy więcej nie wezmę tego do ust! Ale w Paragwaju wszyscy na okrągło te piekielne zioła piją. Urzędnicy, nauczycielki przychodzą do pracy z termosem i guampą, czyli specjalnym kubkiem. Kierowcy w autobusach mają na ten sprzęt specjalnie zamontowane trzymadełka. Mało tego! Na ulicach stoją ogromne dystrybutory gorącej wody. Każdy może podejść i zaczerpnąć jej do termosu. W końcu jest to artykuł pierwszej potrzeby. Wszyscy mnie więc częstowali, a mi nie wypadało odmówić. I z każdym dniem coraz bardziej mi to smakowało. Aż pewnego dnia obudziłam się z jedną myślą: muszę się napić mate. Od razu poszłam do sklepu, kupiłam drewniany kubek, specjalną rurkę i zapas ziół. O tamtej chwili piję mate codziennie.

Mówiąc to, Beata Pawlikowska wyciąga z torby guampę, czyli kubek, wypełnioną ziołami herba mate z wetkniętą w to metalową rurką, zwaną bombilla. W skład zestawu wchodzi jeszcze termos. Zostawiła go w domu. W restauracji poprosiła o gorącą wodę.

Mate pije się w Brazylii, Paragwaju, Urugwaju i Argentynie. Zasady parzenia wszędzie są takie same, tylko kształt guamp jest inny. W Brazylii robi się je z tykwy, więc kształtem przypominają one wielkie puchary. W Urugwaju i Argentynie również robi się je z tykwy, jednak są dużo mniejsze. Natomiast w Paragwaju herba mate parzy się w drewnianych kubkach z "palo santo", czyli zielonego świętego drzewa Indian Nivacle.

- Herba mate przyrządza się odwrotnie niż zwykłą herbatę - tłumaczy Beata Pawlikowska, wlewając do swojej guampy przyniesioną przed chwilą wodę. - W herbacie odrobinę suszu zalewa się dużą ilością wody, a tutaj mamy guampę w e wype niona suszem, do którego wkręca się bombillę tak, że pozostaje miejsca zaledwie na kilka łyków wody.

Mate zalewa się wodą schłodzoną do około 80 st. Mówi się, że pierwsze zalanie wodą jest "para Santo Tomas", czyli dla św. Tomasza. Zioła wsysają w siebie wodę i wygląda to tak, jakby naprawdę ktoś niewidzialny ją wypił. Brakującą wodę uzupełnia się wrzątkiem z termosu. W ten sposób jedna porcja ziół wystarcza na około 1,5 l wody.

- Tylko proszę nie ruszać bombillą! - ostrzega, podając mi kubek.

Bombilla to metalowa rurka zakończona siteczkiem. Dzięki temu pije się sam napar, bez fusów. Próbuję naparu. Trudno opisać jego smak - jest aromatyczny, niespotykany. Nie ma nic wspólnego ze smakiem herba mate z torebek ekspresowych. W tych ziołach naprawdę można się zakochać!

- W Paragwaju mate pije się również na zimno. Wówczas zioła wsypuje się do guampy z krowiego rogu i zalewa się je zimną wodą z dodatkiem lodu.

- Przy pierwszym zaparzeniu herba mate jest bardzo mocna. Dlatego czasem dodaje się do niej miętę, anyżek, rumianek lub inne zioła - wymienia Beata Pawlikowska. Jednak jej ulubionym dodatkiem jest trawa cytrynowa. Niestety, w Polsce nie można jej jeszcze dostać. W Ameryce Południowej w razie jakiegoś niedomagania lub choroby dodaje się również odpowiednie zioła zwane tam "yuyo".

- Argentyńczycy czasem do naparu dodają cukier. Raz spróbowałam i w ogóle mi nie smakowało! Odradzam również dosypywanie czegokolwiek, co zawiera hibiskus, cytrynę, skórki jabłek, czarne jagody i inne kwaśne składniki.

Piciu mate towarzyszy cały ceremoniał. - Można go porównać do fajki pokoju - opowiada podróżniczka. - Ludzie siadają przy wspólnym stole i osoba, która trzyma termos z gorącą wodą, kolejno częstuje siedzących, a następnie uzupełnia gorącą wodę. Wszyscy piją z jednej guampy i przez tę samą bombillę.

Trzeba znać kilka podstawowych zasad "mate-etykiety". Nie wolno poruszać bombillą i dotykać palcami ustnika.

- Ale najbardziej denerwujące jest to, kiedy osoba trzymająca kubek mówi, zamiast pić. Pozostali wówczas przypominają, że to nie jest mikrofon! Nie należy również dziękować przy oddaniu kubka. Oznacza to bowiem, że nie chce się już więcej pić.

Historia

Badania nad mate zapoczątkowali amerykańscy naukowcy. Zwrócili oni uwagę na to, że spożywający ją ludzie w ogóle nie chorują, choć często żyją w skrajnej nędzy i nieraz nie mają co jeść. Okazało się, że to właśnie herba mate jest kluczem do tej zagadki. W jej składzie oprócz właściwie wszystkich potrzebnych do życia witamin znaleziono niepodobną do niczego substancję. W działaniu przypominała ona teinę lub kofeinę, nie obciążała jednak serca i nie uzależniała. Nazwano ją mateiną.

Mate wspaniale wpływa na układ krwionośny. Jeśli ktoś cierpi na bezsenność - lekko usypia, ale jednocześnie lekko ożywia ludzi przemęczonych. Naprawia wszystko, co w organizmie jest zepsute, doprowadzając go do stanu idealnej równowagi.

- Codziennie rano herba budzi moje ciało i umysł do życia. Kiedy siadam do pisania przy komputerze, wystarczy pięć minut i mogę się skoncentrować na pracy! - zapewnia Beata Pawlikowska.

Beata Pawlikowska - pisarka, podróżniczka, przewodnik wypraw do dżungli Amazonii. Autorka dziewięciu książek i audycji "Świat według blondynki" w Radiu ZET. www.beatapawlikowska.com