"Nowy Dzień" sprawdził trzy serwisy pogodowe - dwa amerykańskie i rosyjski. Co się okazało? Dwa z trzech scenariuszy mogą się sprawdzić. Serwisy zgodne są w jednym - wielkie mrozy przez najbliższe dwa tygodnie do nas nie wrócą. Zapowiadają natomiast opady śniegu. Jak duże? Według najmniej korzystnej prognozy mogą się one zacząć już jutro i potrwać nawet do 5 lutego. To oznaczałoby kolejny paraliż całego kraju i początek prawdziwej zimy stulecia.
Dwa pozostałe serwisy są zgodne, że śnieżyce czekają nas od 31 stycznia - opady mogą trwać dwa do trzech dni. I co dalej? Według prognozy rosyjskiego biura meteorologicznego już 3 lutego ma się zacząć odwilż i deszcze. To oznaczałoby tylko jedno - wezbrane rzeki w całej Polsce. W ten sposób w ciągu zaledwie 3 tygodni mielibyśmy 3 następujące po sobie kataklizmy: wielkie mrozy, śnieżyce i powódź.
Bardzo możliwe więc, że niezależnie od tego, czyja prognoza się sprawdzi, tę zimę zapamiętamy jeszcze na długo. Na Śląsku zapobiegliwe gminy już szykują worki z piaskiem ił opaty. Sztab kryzysowy w Zabrzu, który wywiózł już z miasta tysiąc ciężarówek śniegu, teraz przygotowuje się do walki z wodą.
Na razie za nami najmroźniejszy dzień, we wtorek w Stuposianach na Podkarpaciu było zimno jak na Antarktydzie - -35 st. C! To tyle co w stacji meteorologicznej na biegunie południowym. Ale nie takie mrozy już Polacy wytrzymali. 11 stycznia 1940r. mieszkańcy Siedlec odczuli na własnej skórze 41-stopniowy mróz. Była to najniższa odnotowana temperatura w historii Polski. Czy zima da nam odpocząć, czy szykuje kolejną niespodziankę? Przekonamy się już wkrótce na własnej skórze.