Po naszej publikacji z ubiegłego tygodnia pt. "Anioł zgotował im piekło" Jan Polakowski wkurzył się nie na żarty. Napisaliśmy o tym, że niczym cieć Anioł z serialu "Alternatywy 4" wymyśla absurdalne regulaminy, zmuszając ludzi do sprzątania klatek i posesji wokół bloku, a za krnąbrność odcina ciepłą wodę. Do tego śrubuje czynsze do absurdalnych granic. Artykuł zabolał Polakowskiego. Wściekłość wyładował na Bogu ducha winnych lokatorach. Kilkunastu rodzinom wysłał wezwania do opuszczenia domów w ciągu miesiąca. W lokalnej gazecie zamieścił ogłoszenie o sprzedaży wszystkich 34 mieszkań.
- Razem z lokatorami? - mieszkańcy ul. Celowniczej byli w szoku, gdy zobaczyli to ogłoszenie. - To gdzie my mamy się wynieść z dziećmi? Nawet dzisiaj eksmisje nie są na bruk, jest jakiś okres ochronny. Nawet bezdomnych w takie mrozy nie wyrzuca się z noclegowni - denerwuje się Nina Zińczuk.
Ludzie pokazują dowody opłat, przekonują, że płacą czynsze regularnie, ale według starych stawek, a nie tych podyktowanych przez Polakowskiego. Bo na te nikogo nie stać - np. za lokal o powierzchni 45,5 m kw. czynsz wzrósł z 436 do 910 zł. Mieszkania większe, 60-metrowe, osiągnęły niespotykane w Białymstoku ceny 1,1 tys. zł miesięcznie. Tymczasem Jan Polakowski wywiesił na klatkach schodowych listy dłużników, wytykając, ile poszczególni mieszkańcy zalegają z czynszem. Nie oparł się drobnej złośliwości i pod spodem napisał: "Co będzie, jeśli Ja nie dokonam opłat za ciepło do WPEC Białystok? Może zapłaci redakcja gazety "Nowy Dzień", a może św. Mikołaj?".
- Komunistyczna mentalność nauczyła ludzi, że wszystko im się należy, a ten, który ma, to kułak i bandzior, który nie jest nic wart. Nie jestem nim. Niech nauczą się szanować mnie jako właściciela, a ja pomogę im rozwiązać ich problemy - przekonuje Jan Polakowski. Po dwugodzinnej rozmowie z dziennikarką swobodnie wyciąga się w fotelu i opowiada, jak opracował regulamin, który pomógł mu rozgryźć ludzi. Wyciąga karteczkę, na której ma zanotowane nazwiskami: K. - zero, nie miał pieniędzy, nie ma i nigdy mieć nie będzie. U. - ma księdza w rodzinie, pracuje na kontraktach na Zachodzie, ale pieniądz się go nie trzyma. J. - mieszka z konkubentem, który ma dom, ale się nie przeprowadzają, bo za ogrzewanie trzeba płacić. Zapowiada, że na cztery wiatry pogoni z ul. Celowniczej "oszołomów i idiotów", których grosz się nie trzyma, a którzy tylko pianę w mediach biją.
Sprawą rządów Polakowskiego zajęła się już Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe. W sobotę zaczynają się przesłuchania na policji. Za nękanymi lokatorami ujęła się wzięta adwokat Agnieszka Zemke-Górecka: - Sytuacja poszczególnych osób nie jest taka sama, ale istnieją środki prawne, które nie pozwolą na to, aby odebrać im lokale, nie dając niczego w zamian.
W 1998 r. 34 rodziny pracowników Białostockiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego przeniosły się z hotelu robotniczego do ślicznego nowego bloku, który specjalnie dla nich wybudowała firma. Podpisali umowy na 10 lat z prawem pierwokupu w 2009 r. "Przemysłówka" upadła jednak w grudniu 2003 r., a jej majątek przejął syndyk. Wypowiedział umowy i sprzedał budynek na przetargu. Kupiła go firma Wand-Pol z Zambrowa, której właścicielem jest miejscowy biznesmen Jan Polakowski.