Czy działania PiS ograniczają demokrację

"Warto rozmawiać" Jana Pospieszalskiego, "Dwójka" TVP, poniedziałek 23 stycznia, godz. 22.45

Niewiele rozumiemy z tego, co się dzisiaj dzieje na scenie politycznej - stwierdził na wstępie Jan Pospieszalski. Zgodzili się z nim niektórzy z widzów zgromadzonych w studiu TVP i przyglądających się szermierce publicystów. Okazało się zresztą, że sami publicyści, zawodowi przecież objaśniacze polityki, również do końca nie potrafią doszukać się logiki w tym, co dzieje się na scenie. I nic dziwnego, bo nie można przecież wykluczyć, że takiej logiki po prostu nie ma.

Pytanie główne brzmiało: czy działania PiS ograniczają demokrację? - Tak. Z tego, jak się zachowuje partia rządząca, wynika, że oni nie doceniają znaczenia specjalnych instytucji zabezpieczających, za pomocą których organy władzy państwa nawzajem się kontrolują - oświadczył Piotr Stasiński z "Gazety". I podał kilka przykładów: insynuacje Jarosława Kaczyńskiego pod adresem sędziów Trybunału Konstytucyjnego, którzy orzekli niedawno, iż demonstrowanie własnych przekonań jest wolnością niepodlegającą żadnym ograniczeniom ze strony władzy. Albo skrócenie kadencji KRRiT, celem obsadzenia jej od zaraz ludźmi nowej władzy. Ludźmi, jak deklarował szef PiS, "przyzwoitymi". - Jarosław Kaczyński mówi, że delegowanie ludzi przyzwoitych sprawi, że będzie przyzwoicie. Jednak demokracja nie może opierać się na takich nadziejach - podsumował Stasiński.

Ile emocji budzą obecne spory polityczne, okazało się w dalszym toku dyskusji. Odkąd "przyjaciele" z PiS i PO stali się wrogami, klarowny podział nastał nie tylko w Sejmie. Albo jesteś za Kaczyńskim, albo za Tuskiem i Rokitą. Skoro Stasiński mówi coś o ograniczeniu demokracji, to znaczy, że sympatyzuje z PO, a nawet gorzej - broni postkomunistycznego układu w KRRiT. - Gdyby nie zmieniono ustawy medialnej, utrwalono by władzę układu liberalno-lewicowego w mediach publicznych na lata. PiS wystąpił więc w obronie demokracji - oświadczył niezależny publicysta Piotr Skwieciński. A zatem, jeśli rządzą "oni", demokracji nie ma. Jednak gdy "onych" zastąpią nasi, od razu demokracja kwitnie.

Aluzje Kaczyńskiego pod adresem sędziów Trybunału Konstytucyjnego? - Niebezpieczny jest pogląd, że z wyrokami sądów się nie dyskutuje - dowodził Bronisław Wildstein ("Wprost").

Skwieciński: - Jeśli uznajemy istnienie czworokąta Kaczyńskiego [przestępczego splotu polityki, biznesu, służb specjalnych i mafii], prowadzi nas to do wniosku, że jedną z przyczyn ataków na rząd jest to, iż czworokąt się broni.

"Czworokątny" Stasiński faktycznie się bronił. Opowiadał coś o ograniczaniu demokratycznej zasady "checks and balances", która zakłada wzmacnianie roli niezależnych od siebie ośrodków władzy, aby wzajemnie się kontrolowały. Tymczasem PiS próbuje zdobyć wpływ na wszystkie ogniwa państwa - zwłaszcza władzę sądowniczą (pogróżki Kaczyńskiego pod adresem TK).

Zdaniem Wildsteina i Skwiecińskiego nic w tym złego. Sądownictwo jest "znieprawione", więc trzeba je uzdrowić. A władzę w Polsce po prostu należy wzmacniać.

- "Koncentracja władzy" to jakiś fetysz słowny - oświadczył Wildstein. - W Polsce istnieje rozbudowany system korupcji i warto wprowadzić specjalne środki, by dać sobie z tym radę.

Skwieciński: - Wolę władzę nawet skoncentrowaną od "nieformalnych ośrodków wpływu" i "grup trzymających władzę".

Michał Karnowski ("Newsweek"): - Polacy głosowali przecież przeciwko bezzębnej demokracji.

Stasiński nie składał broni. - Trzeba wzmacniać instytucje władzy, ale wszystkie, a nie tylko jedną [wykonawczą] - mówił. Ale stał już na straconej pozycji. Jak każdy, kto niby upomina się o demokratyczne ideały, a wiadomo przecież, że tak naprawdę broni "czworokąta". Zresztą PiS wygrał, więc ma mandat do wprowadzenia swojej wizji. Czyż to właśnie nie jest demokracją?

- Większość rządzi, a mniejszość kontroluje. Nie odwrotnie - upominał socjolog Tomasz Żukowski.

A co, jeśli mniejszość i rządzi, i kontroluje?

PS W materiale filmowym o braciach Kaczyńskich ilustracją do wątku o aferalnych rządach SLD było ujęcie przedstawiające Leszka Millera w towarzystwie Adama Michnika. Nie wiem, czy jest sens krytykować kolejny raz za to samo program Pospieszalskiego, ale powoli staje się on już instytucją w przemycaniu insynuacji