Były sekretarz "Tygodnika Solidarność" Krzysztof Wyszkowski od lat publicznie wypowiadał się na temat rzekomej działalności agenturalnej Lecha Wałęsy. Nie zaprzestał tego nawet po przyznaniu byłemu prezydentowi przez IPN statusu pokrzywdzonego. 16 listopada ub. roku, gdy Wałęsa odbierał stwierdzający to dokument, po raz kolejny oskarżył go o współpracę z bezpieką. To przesądziło. Wałęsa wytoczył mu proces o zniesławienie. Domaga się przeprosin i wpłaty 40 tys. zł na Szpital Dziecięcy w Gdańsku Oliwie.
- To oszczerstwo godzi w moją cześć i honor - mówił wczoraj przed gdańskim sądem okręgowym były prezydent.
- Przybrał [Wałęsa] pseudonim "Bolek" i pobierał wynagrodzenie za donoszenie na kolegów z wydziału W-4 Stoczni Gdańskiej. Oni są na tej sali - odparował Wyszkowski. Jego wypowiedzi z wyraźną satysfakcją słuchali m.in. Anna Walentynowicz i Andrzej Gwiazda.
Wałęsa był oburzony: - Bzdury, pomówienia! Co mam zrobić, żeby z tym skończyć?
Prowadząca rozprawę sędzia Małgorzata Idasiak-Grodzińska starała się studzić emocje. - Obawiam się, że zostanie panu wytoczony nowy proces na kanwie tego, co pan dziś mówi - ostrzegła Wyszkowskiego.
- Sąd niesłusznie insynuuje, że wygłaszam opinie nieoparte na faktach - stwierdził upomniany. Dodał, że wie, o czym mówi, bo "prowadził własne śledztwo i zgromadził dokumenty świadczące o pracy Wałęsy na rzecz SB". Żadnych dokumentów jednak nie przedstawił.
Kipiący ze złości Wałęsa zaczął krzyczeć: - Proszę zablokować tę wypowiedź!
Gdy sędzia stwierdziła, że "niestety nie ma takiej możliwości", Wyszkowski oskarżył ją o stronniczość. - Słowo "niestety" nie powinno być użyte przez sąd. To proces o wolność słowa! - argumentował.
Po tym wystąpieniu rozprawa została zamknięta. - Ustawa lustracyjna mówi, że za osobę pokrzywdzoną można uznać kogoś, kto był tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL, a potem nawrócił się i podjął działalność niepodległościową - mówił po rozprawie Wyszkowski. - W przypadku Lecha Wałęsy było odwrotnie. W połowie grudnia 1970 roku wstąpił do komitetu strajkowego w stoczni, a 29 grudnia zaczął tajną współpracę z SB.
- On nie zna granic. Prawdopodobnie wytoczę mu następny proces o zniesławienie - skomentował Wałęsa. - Mam wyrok sądu lustracyjnego. Co mam jeszcze zrobić, żeby przestali pluć? Co mam im jeszcze udowadniać? Na ziemi więcej się nie da. Może przekonają się w niebie, gdzie niedługo wszyscy się znajdziemy.
Wyrok ma zostać ogłoszony 30 stycznia.